João Moutinho – nadpłacić, przepłacić, wykupić?

fot. Kamil Aleksandrowicz
Minionym latem dyrektor sportowy Jagiellonii miał trudne zadanie, bowiem musiał znaleźć następcę sprzedanego do portugalskiej SC Bragi Bartłomieja Wdowika. Misja ta była tym bardziej karkołomna, że Wdowik w sezonie mistrzowskim poczynił spory progres i był ważną postacią drużyny – dokładał trafienia z rzutów wolnych oraz karnych, cenne asysty, a także interwencje w defensywie.
W celu znalezienia zastępcy Łukasz Masłowski odezwał się do włoskiej Spezii, z którą w przeszłości już współpracował w kwestiach transferowych (wypożyczenie Aureliena Nguiamby). Dyrektorowi w oko wpadł Portugalczyk João Moutinho, który przez ostatnie pół roku popadł w niełaskę u swojego aktualnego pracodawcy. Różne media pisały, że lewy obrońca ma jeden z wyższych kontraktów w drużynie, a od momentu transferu z MLS głównie zawodzi. Ostatni mecz w barwach Spezii też nie wystawiał mu najlepszej laurki – w spotkaniu z Parmą pojawił się na ostatnie 6 minut i w doliczonym czasie gry zdobył bramkę samobójczą na wagę trzech punktów dla rywala. Od tego grudniowego spotkania już ani razu nie zagościł w kadrze meczowej spadkowicza z Serie A.
Transfer Portugalczyka wyglądał jak typowy ruch Łukasza Masłowskiego – zawodnik na zakręcie kariery, pokazujący w przeszłości jakiś potencjał, ale potrzebujący odbudowania i przede wszystkim regularnej gry. Mimo zdobycia mistrzostwa Polski Jagiellonia nie mogła sobie jeszcze pozwolić na płatne transfery, więc aby zmniejszyć ryzyko wpadki zdecydowała się na wypożyczenie z opcją wykupu.
Ruch ten na początku budził jednak pewne wątpliwości. Moutinho trafił do drużyny po obozie przygotowawczym, zagrał tylko w jednej grze kontrolnej – przed własną publicznością z litewskim Žalgirisem Kowno, nie był więc zgrany z nowymi partnerami. Ważnym był też – o czym wspomniałem już wcześniej – że przychodził po dłuższym okresie bez gry, a wkrótce Jagiellonię miał czekać maraton meczów co trzy dni aż do końca sierpnia. Do tego dochodziły jeszcze negatywne głosy o jego postawie w poprzednim klubie. Wcześniej był jedynie chwalony za grę w MLS, która w obiegowej opinii raczej jest lepszym środowiskiem dla ofensywnych zawodników niżli defensorów. Nie pomagało mu też, że jego poprzednik postawił wysokie wymagania względem gracza występującego na tej pozycji – nie tylko bramki i asysty ze stałych fragmentów gry, ale także wysoka liczba odbiorów w skali ligi – 39 (8.miejsce w Ekstraklasie).
Wczoraj swoje pierwsze 45 minut dostał Joao Moutinho. Jak oceniacie występ Portugalczyka? pic.twitter.com/ISPWDcyI2q
— JB1920 (@_JB1920_) July 14, 2024
Portugalczyk nie zainaugurował sezonu występem w pierwszej „11” – trener Siemieniec zdecydował się na testowany w okresie przygotowawczym manewr z Aurelienem Nguiambą na pozycji lewego obrońcy. Moutinho wszedł na ostatnie 28 minut z Puszczą, żeby złapać rytm meczowy i traf chciał, że miał udział przy akcji bramkowej. Na następny mecz, czyli premierowe spotkanie Jagiellonii w eliminacjach do Ligi Mistrzów z litewskim FK Panevėžys został desygnowany do gry od pierwszej minuty i od tego czasu zaczął występować regularnie. W dwumeczu z Litwinami i potyczkach ligowych wyglądał poprawnie, ale było widać że potrzebuje jeszcze czasu, aby wejść na najwyższe obroty i wciąż drzemią w nim rezerwy.
„Pluszowy kryzys”
Wydawało się, że wszystko przebiega pomyślenie, Jagiellonia bez problemów pokonała pierwszego rywala w Europie, a w lidze wygrała trzy pierwsze spotkania. Później jednak dopadł ją gorszy okres albo jak to zwykł mawiać trener Adrian Siemieniec „pluszowy kryzys”. W sierpniu mistrzowie Polski zwyciężyli tylko w jednym meczu, a w aż sześciu ponieśli porażkę. W trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów trafili na norweskie Bodø/Glimt – rywala doświadczonego w rywalizacji europejskiej. W pierwszym meczu Norwegowie narzucili wysoką intensywności gry, choć w Białymstoku wygrali tylko jedną bramką – samobójczą Adriana Diegueza. W wyjazdowym rewanżu można było dopatrywać się jakichś szans, udało się nawet wyrównać stan rywalizacji w pierwszych minutach, ale później Bodo – jak dobrze pamiętamy – zgasiło jakiekolwiek nadzieje.
System kwalifikacji do Ligi Mistrzów działa jednak tak, że spada się do rozgrywek niższej kategorii. Takim oto trafem żółto-czerwoni w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Europy zmierzyli się z renomowaną drużyną, jaką jest Ajax – mimo ostatnich gorszych poczynań. Domowy mecz rozpoczął się od wymarzonego scenariusza – tym razem Adrian Dieguez trafił do odpowiedniej bramki, ale goście szybko narzucili swoje warunki i rozwiali wszelkie nadzieje odpowiadając czterema bramkami – przed wyższym wynikiem zespół uratował obroniony rzut karny przez Sławomira Abramowicza. W rewanżu gospodarze dopełnili formalności i wygrali 3:0. W międzyczasie Mistrzowie Polski przeżywali też gorszy okres w lidze i odnieśli dwie porażki – u siebie z Cracovią (2:4) i na wyjeździe z GKSem Katowice (1:3), gdzie rozegrali najgorszy mecz w rundzie jesiennej. Ten okres wpłynął znacząco na późniejszą transformację gry Jagiellonii, która zmieniła się momentami w bardziej wyrachowaną drużynę, nauczoną cierpienia i bycia bardziej pragmatyczną ponad dążeniem za wszelką cenę po kolejne bramki.
Poszukiwanie zmiennika
W tej czarnej serii swoje palce maczał Joao Moutinho, który był współwinny przy niektórych straconych bramkach. Okazało się również, że w praktyce Portugalczyk nie miał zmiennika. Eksperyment z Aurelienem Nguiambą na tej pozycji skończył się niepowodzeniem, Jakub Lewicki dał fatalną zmianę w rewanżu z Litwinami, a dodatkowo nie był zbyt chętny do przedłużenia kończącego się kontraktu, więc trenerowi nie opłacało się budowanie zawodnika, który koniec końców wraz z ostatnim dniem okienka transferowego zamienił Jagiellonię na Piasta Gliwice. W związku z gorszą dyspozycją nowego nabytku żółto-czerwonych, klub zaczął czynić starania o… wypożyczenie Bartłomieja Wdowika – w jego nowym klubie doszło do zmiany szkoleniowca, który nie uwzględniał go w swoich planach. Zawodnik mimo początkowej chęci powrotu, zdecydował się na kontynuowanie swojej kariery w zagranicznym klubie – ostatecznie trafił do niemieckiego Hannoveru 96. Skład mistrzów Polski na tej pozycji w ostatnich dniach letniego okienka transferowego uzupełnił młodzieżowy reprezentant Polski – Cezary Polak. Wraz z początkiem września Jagiellonia miała dwóch zawodników na lewą obronę.
Przełom i ustabilizowanie pozycji
Ważnym spotkaniem dla Jagiellonii i Joao Moutinho był wygrany mecz z Widzewem (1:0), który przełamał czarną serię 6 porażek z rzędu, a lewy obrońca pokazał się z naprawdę dobrej strony w kwestiach defensywnych. Po nim nastąpiła przerwa na wrześniowe mecze reprezentacji, a po niej feralny mecz z Lechem Poznań przegrany 5:0, w którym Portugalczyk dawał się zbyt łatwo prowokować rywalom i ponosiły go nerwy. Jednak to był jego ostatni gorszy występ, a po tym spotkaniu nastąpił przełom. Mistrzowie Polski od rywalizacji z Lechią Gdańsk, w której udało im się odwrócić losy meczu z 1:2 na 3:2, rozpoczęli serię 17 spotkań bez porażki – przegrywając dopiero w grudniu z czeską Mladą Boleslavią. W tym czasie Moutinho ustabilizował swoją pozycję w drużynie, pokazując się z dobrej strony w defensywie, będąc skutecznym w wyprowadzeniu piłki i wychodzeniu spod pressingu, a także pomagając w budowaniu ataków. W porównaniu do swojego poprzednika notuje zdecydowanie mniej liczb w ofensywie, ale nie uniknął ich całkowicie – udało mu się zanotować chociażby cenną asystę przy golu wyrównującym w Kopenhadze.
😍😍😍
GOL STADIONY ŚWIATA 👏
Przepiękne trafienie Afimico Pululu 🔥
📺 Polsat Sport 1, Polsat Sport Premium 2
📲 Polsat Box Go#UECL #FCKJAG pic.twitter.com/EGimFCyie0— Polsat Sport (@polsatsport) October 3, 2024
Najlepszym przykładem pokazującym jak ważnym elementem stał się w układance trenera Siemieńca, jest fakt, że gdy zabrakło go w końcówce rundy jesiennej na jego pozycji zostało przetestowanych aż trzech zawodników – nominalnym stoper Dusan Stojinović, środkowy pomocnik Tomas Silva i Cezary Polak, który zaprezentował się chyba najlepiej spośród tego grona, ale głównie w aspekcie ofiarnych interwencji w defensywie. Drużyna utraciła na jakości, co w związku ze zmęczeniem związanym z ilością i intensywnością spotkań odbiło się na słabszych wynikach.
Po przepracowaniu zimowego okresu przygotowawczego i dojściu do pełni sprawności większości zawodników, Jagiellonia wraz z powracającym Moutinho wróciła do dobrej dyspozycji. Portugalczyk był ważną postacią w europejskich dwumeczach z serbskim TSC i belgijskim Cercle, co przyczyniło się do historycznego awansu żółto-czerwonych do 1/4 finału Ligi Konferencji i wyrównania najlepszego wyniku polskiej drużyny w europejskich pucharach w XXI wieku. Jedynym zarzutem względem lewego defensora może być to, że czasami daje się ponosić nerwom – warto tutaj przypomnieć chociażby żółtą kartkę w przegranym meczu w Mielcu, która wykluczyła go z rywalizacji z Motorem Lublin. Poza tym prezentuje równą, wysoką formę.
W ostatnim kluczowym spotkaniu w walce o mistrzostwo, w związku z problemami zdrowotnymi w drużynie, Portugalczyk przez większość drugiej połowy z Lechem wystąpił na prawej obronie, wywiązując się ze swojej roli perfekcyjnie – 100% wygranych pojedynków. Na konferencji pomeczowej trener Siemieniec powiedział, że ten wariant nie był nigdy testowany – nawet na treningach i docenił występ swojego zawodnika, a nie zwykł wcześniej wystawiać indywidualnych laurek.
Joao „Zakaz wjazdu” Moutinho
-Kluczowe podanie przy bramce Imaza
-100% wygranych pojedynków
-8 wybić
-obskoczył oba boki obrony #JAGLPO pic.twitter.com/zq1YieWXsk— PiTeRo (@HeelPiTeRo) March 16, 2025
Dylemat włodarzy
Im bliżej końca sezonu, tym Jagiellonia szybciej będzie musiał zdecydować się nad tematem przyszłości Moutinho – w umowie wypożyczenia zawarta jest klauzula wykupu. Jeśli zdecyduje się na taki ruch, zapewne będzie wiązało się to z rekordem transferowym klubu – dotychczasowy to 600 tysięcy euro za Ognjena Mudrinskiego. Według nieoficjalnych źródeł w umowie zapisana jest kwota oscylująca między 700 tysięcy a 1 milion euro.
Kolejną istotną kwestią może być wysoka pensja Portugalczyka, która według przecieków medialnych jest jedną z najwyższych we włoskim klubie. Mimo wysokich wpływów do klubu z tytułu dobrych występów w europejskich pucharach, wysokie apanaże mogą się okazać nie do udźwignięcia na dłuższą metę. W takim wypadku można zakładać, że jeśli Jagiellonia zdecyduje się na transfer definitywny, Joao Moutinho nie zagości na długo na Podlasiu i zostanie odsprzedany z zyskiem. Po występach w Lidze Konferencji nie powinien narzekać na zainteresowanie – już jesienią wpadł w oko kilku skautom goszczącym na Słonecznej.
Podsumowując więc, mimo tego, że Portugalczyk potrzebował trochę czasu, odpłacił się dobrą dyspozycją za zaufanie ze strony sztabu szkoleniowego i stał się pewnym punktem drużyny, godnie zastępując sprzedanego latem Bartłomieja Wdowika. Może nie dostarcza tylu liczb w ofensywie, za to wyróżnia się w aspektach defensywnych i technicznych, co jest kluczowe w kwestii wyjścia spod pressingu oraz budowaniu ataków. Walecznością, nieustępliwością i żywiołowymi reakcjami kupił sobie uznanie kibiców.