Mordowanie futbolu w białych koszulkach i rękawiczkach.

fot. Getty Images

Mecz z Rakowem Częstochowa poprzedzony był wyjątkowymi elementami towarzyszącymi obchodom święta Niepodległości. Cały stadion odśpiewał 4 zwrotki Mazurka Dąbrowskiego, ale wraz z pierwszym gwizdkiem Jarosława Przybyła wszyscy skupieni byli już na meczu. Adrian Siemieniec przyzwyczaił nas, że nie zamierza rotować zawodnikami „na sztukę” i na mecz z mistrzami 2022/23 dokonał tylko jednej, ale wymuszonej zmiany – za wykartkowanego Tarasa w składzie pojawił się Aurelien Nguiamba. W 3 minucie Raków przeprowadził pierwszą akcję ofensywną, Tudor podał między nogami Moutinho do Ameyawa, a ten wykorzystując swoją dynamikę wbiegł przed interweniującego Diegueza, a sędzia pokazał na „wapno”, z którego nie pomylił się Ivi Lopez wyprowadzając gości na prowadzenie. Tylko należy wspomnieć, że jedenastka się Rakowowi nie należała. To Ameyaw kopnął Diegueza, a VAR to wszystko przespał i zatwierdził typowe nurkowanie jako faul.

Zarazem do akcji wkroczył Raków obrzydzający futbol. Raków, który mimo jednej z najdroższych kadr w lidze, mimo sowicie opłacanego sztabu szkoleniowego zaczął grać jak największe dziady, bo jak wytłumaczyć grę na czas już w 7 minucie? Jak wytłumaczyć zagrywkę „na zawiązanie buta jednego z obrońców”, żeby Trelowski mógł zyskać dodatkowe 15 sekund przed wznowieniem gry bez swojego bezpośredniego udziału w grze na czas? Powiemy wprost – To jest frajerstwo piłkarskie, obrzydzanie futbolu a stoi za nim tylko i wyłącznie jedna osoba – trener Marek Papszun. I każde takie frajerskie maniery będziemy wyszczególniać, bo na koniec dnia futbol rozlicza drużyny chcące grać w piłkę od tych niszczących ten sport. Nie możemy też przejść obojętnie obok dalszych decyzji sędziowskich Przybyła, który pozostawał obojętny wobec ciągłego faulowania Afimico Pululu przez Rodina i Svarnasa. Oni sami w pierwszej połowie zaliczyli po 3-4 faule stopujące akcje Jagi, a kartkę zobaczył, a jakżeby inaczej, Afimico za próbę wymuszenia karnego.

Myślicie, że to był koniec atrakcji sędziowskich? Jurek Kułakowski z Radia Białystok w przerwie wpadł na sędziego Kwiatkowskiego, który siedzi na VARze i otrzymał informację o awarii systemu monitorów przez co wideoweryfikacja padolino Ameyawa była niemożliwa. Jednocześnie przypominamy, że sędzia jest zobowiązany do wstrzymania gry, kiedy np. dym z rac zasłania widok kamerom od rysowania linii spalonego. Tu jednak mimo większej awarii grę puszczono. Po co ta technologia, skoro w ligowym hicie można sobie machnąć ręką i grać?

Druga połowa to był czas na gonienie strat i faktycznie Jaga od początku przycisnęła zespół Marka Papszuna, a Trelowski z najwyższym trudem odbijał strzały Hansena oraz Imaza. Trener Adrian Siemieniec nie chciał pozostawiać losu przypadkowi i w 64. Minucie zaczął grę va banque, kiedy Kubicki i Nguiamba opuścili boisko, a w ich miejsce pojawili się Nene z Diaby-Fadigą. Tym samym rolę „ósemki” przejął Kris Hansen, dla którego to był pierwszy taki występ w barwach Jagi. Plan pykł bardzo szybko, bo Lamine w pierwszej akcji ofensywnej zaliczył asystę do Jesusa Imaza, który huknął bez opamiętania pod popczeczkę bramki Trelowskiego. Napór gospodarzy nie ustawał, a wesoły autobus Marka Papszuna cofał się coraz głębiej. Niestety, ale w tej gonitwie nie pozostaliśmy bez ofiar. 

Ciężary meczu odczuł Dusan Stojinović, który zgłosił uraz, a jego miejsce zajął Jetmir Haliti. Krótko po tym Raków zawitał pod bramkę Abramowicza i niestety trafił po stałym fragmencie. Piłkę do bramki skierował Arsenić, ale oliwa pozostała sprawiedliwa, kiedy w ostatnich sekundach meczu Jagiellonia dostała rzut karny. Dostała, bo tak to należy nazwać. Jarosław Przybył tym razem dostał już sygnał z VARu, ale mimo wszystko należy go zganić za brak decyzji z boiska. A co się wydarzyło później? Chcielibyśmy powiedzieć o bramce Pululu i na tym zakończyć relację, ale nie możemy. Zobaczyliśmy absolutny pokaz buractwa i chamstwa drużyny z Częstochowy. Ciężko słowami opisać co się wydarzyło od momentu podyktowania jedenastki do jej egzekucji. Po prostu ogromny chlew po stronie ekipy Papszuna. No i tak, Pululu oczywiście strzelił karnego i w tym nierównym pojedynku udało nam się zremisować. Szkoda tylko, że na Śląsk wykartkowali się nam Pululu i Sacek.

Jagiellonia Białystok 2:2 (0:1) Raków Częstochowa
68’ Imaz, 90+11’ Pululu – 4’ Lopez (karny), 88’ Arsenić

Jagiellonia: Abramowicz – Sacek, Stojinović (84’ Haliti), Dieguez, Moutinho – Nguiamba (64’ Nene), Kubicki (64’ Diaby-Fadiga) – Hansen (77’ Listkowski), Imaz (c), Churlinov (84’ Villar) – Pululu

Raków: Trelowski – Arsenić (c), Svarnas, Rodin – Tudor, Berggren, Kochergin (67’ Kochergin), Carlos (74’ Drachal) – Lopez (67’ Otieno) , Ameyaw (81’ Ameyaw), Brunes (74’ Walczak)

Żółte kartki: Pululu, Nene, Sacek – Barath, Berggren

Czerwona kartka: Berggren (za dwie żółte)

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *