
fot. Michał Mieczkowski / @wystarczymisza
SENSACYJNY FINISH! Jagiellonia pokonuje FC Kopenhagę na otwarcie Ligi Konferencji. Kapitalna druga połowa, świetny występ Afimico Pululu i knockoutujący cios Darko Churlinova złożyły się na zwycięstwo 2:1!
Do stolicy Danii wybrało się około 700 kibiców Jagiellonii plus bardzo liczna delegacja mediów. Atmosfera meczu na Parken była wystarczającym zaproszeniem, aby się wybrać na debiut Jagi w fazie ligowej europejskich rozgrywek. O tym jak wielka to jest chwila dla naszego klubu wie chyba każdy kibic. To już nie są eliminacje, przedbiegi, repasaże. Tu już się gra o duże pieniądze. Jednakże kiedy poznaliśmy wyjściową jedenastkę Mistrzów Polski coś w nas pękło. Pierwszy raz od dawna Adrian Siemieniec bardzo gruntownie przebudował kluczowe formacje. W składzie zabrakło Skrzypczaka, Kubickiego i przede wszystkim kapitana Tarasa Romanczuka. Takich rotacji nie widzieliśmy ani razu w lidze, a dostaliśmy je na Parken. Z kolei gospodarze wystawili możliwie najmocniejszy zestaw zawodników.
Pierwsze poważne zagrożenie ze strony Kopenhagi nadeszło po tym jak nieudany drybling przed polem karnym wykonał Listkowski, a Dieguez był zmuszony do faulu tuż przed szesnastką. Strzał Lopeza z wolnego nie sprawił większych problemów Sławkowi, ale następujący po nim rzut rożny zakończył się niestety stratą gola. Bierna postawa gości w polu karnym została skarcona i piłkę do siatki z 5 metra głową skierował Hatzidiakos. Szybko zdobyta bramka nieco ustawiła ton spotkania, gdyż gospodarze z biegiem czasu zaczęli przechodzić z wysokiego do średniego i niskiego pressingu zapraszając Jagiellonię na swoją połowę, co pozwalało nam oddalić zagrożenie, ale jednocześnie nie mieliśmy pomysłu jak zaskoczyć przeciwnika.
Zaskoczeni nie byliśmy kiedy swój udział w meczu kończył Jesus Imaz nie wychodząc na drugą połowę. Powtórzył się schemat z meczów z Bodo i Ajaxem, gdzie legenda Jagiellonii miała problemy z odnalezieniem się wokół ogranych w Europie obrońców przeciwnika. Druga połowa mogła zacząć się fatalnie, gdyż do siatki trafił Elyounoussi, lecz poprzedzone to było wyraźnym spalonym. Ta decyzja zdecydowanie zdezorientowała gospodarzy, gdyż Jagiellonia po wznowieniu szybko przeniosła grę pod pole karne Trotta, tam idealnie dośrodkował Moutinho, a Pululu instynktownie z bliskiej odległości skierował piłkę piętą do bramki! Był to jednocześnie nasz pierwszy konkretny atak zakończony strzałem. Wraz z tym golem zaczęła się konkretna wymiana ciosów. Różnica w umiejętnościach się zatarła, a na boisku zaczął królować absolutnie oldschoolowy futbol bez kalkulacji, który oznaczał jazdę bez trzymanki w dwie strony. Dzięki temu mogliśmy poszukać szansy na zwycięstwo, co po pierwszej połowie wydawało się być marzeniem ściętej głowy.
Kiedy byliśmy pogodzeni z naszym losem i przez ostatnie 20 minut naszym motywem przewodnim było wybijanie piłki byle dalej od bramki doszło do ostatniej akcji w meczu, gdzie Afimico Pululu fenomenalnie z pierwszej piłki zagrał do ustawionego na lewej stronie Darko Churlinova, a ten w sytuacji sam na sam płaskim strzałem pokonał Trotta i stało się! Jagiellonia niczym koszykarz buzzer beaterem zamknęła mecz i zdobyła 3 punkty! Coś niesamowitego, co za absolutnie pokręcony finisz meczu. Fakt jest jeden, wracamy z pełną pulą, a Kopenhaga jest Żółto-czerwona!
FC Kopenhaga 1:2 (1:0) Jagiellonia Białystok
12’ Hatzidiakos – 50’ Pululu, 90+8’ Churlinov
FC Kopenhaga: Trott – Gochleishvili, Hatzidiakos, Diks, Lopez – Delaney (37’ Froholdt), Lerager – Elyounoussi, Mattsson (69’ Cornelius), Achouri (86’ Hoejer) – Claesson (c) (86’ Onugkha)
Jagiellonia: Abramowicz – Sacek, Stojinović, Dieguez, Moutinho – Nguiamba (84’ Kubicki), Listkowski (55’ Silva) – Villar (62’ Kovacik), Imaz (c) (46’ Romanczuk), Hansen (55’ Churlinov) – Pululu
Żółte kartki: Lopez, Cornelius – Hansen, Nguiamba, Sacek, Silva, Abramowicz
Sędzia: Rob Harvey (Irlandia)