Mistrz się znowu ośmiesza.

fot. Michał Mieczkowski / @wystarczymisza

Jagiellonia Białystok po beznadziejnym spotkaniu przegrała z GKS Katowice 1:3 i zanotowała 5 porażkę z rzędu. To już nie przypadek, to naprawdę czarna seria drużyny Adriana Siemieńca.

Powrót do ekstraklasowych realiów po meczu z Ajaxem miał być swoistym otrzeźwieniem, wyczyszczeniem umysłów po 4 porażkach z rzędu. Pojechaliśmy na daleki wyjazd do Katowic – właśnie, Katowic, do beniaminka, który podobnie jak my lubi popełnić błąd w obronie. Zatem nie powinno dziwić, że kibice Mistrza Polski czekali na zwycięstwo. Występy europejskie miały stanowić lekcję dla całej drużyny, ale jak widać najlepiej uczy się nie na lekcjach, a na błędach, bo już w 2. minucie błędem w rozegraniu popisał się Jetmir Haliti. Z tym, że w tym przypadku nie wybijał piłki pod presją, a pełni świadomie zagrał piłkę na wprost od bramki Abramowicza. Już na początkowych etapach kształcenia piłkarskiego trenerzy wspominają, że to jedno z zakazanych podań. Kosowianin najwyraźniej wtedy był nieobecny.

Na szczęście zdołaliśmy stosunkowo szybko zareagować na stratę goli i wyrównaliśmy po klasycznej dla nas wymianie podań, którą zakończył strzałem Afimico Pululu. Bramka Żółto-czerwonych dała im kontrolę nad spotkaniem. Kolejne ataki kończyły się strzałami Churlinova i Imaza, ale w obu przypadkach bronił Dawid Kudła. Gospodarze nie byli pasywni i czekali na kolejne prezenty Jagiellonii, dochodzili do pojedynczych szans, ale pierwsza połowa nie przyniosła więcej trafień.

Druga połowa? Co tu dużo mówić. To jest kawał kompromitacji całej Jagiellonii. Wstyd i kompromitacja po całej linii. Jagi nie było na boisku. Nie potrafiliśmy zagrozić bramce gospodarzy, a oni pod naszą byli prawie cały czas. Grali pokracznie, ale grali. W efekcie ich chęci zostały wynagrodzone przez los w 73 minucie, gdy Borja Galan nastrzelił Mateusza Kowalczyka i ten rykoszet zmylił Sławomira Abramowicza. Trener próbował coś zmienić, zadebiutował Marcin Listkowski, ale właściwie z każdą zmianą Jaga grała tylko gorzej. Jesli „oliwa jest sprawiedliwa” to dziś wyrównaliśmy szczęście na 0 po tym, jak niezasłużenie wygraliśmy w Radomiu.

Nie przyjmujemy ewentualnego tłumaczenia grą co 3 dni. Nie akceptujemy wymówki, że pogoda, że podróż, że coś tam jeszcze. Przegraliśmy 5 mecz z rzędu. To już jest kryzys. O ile porażki z Bodo czy Ajaxem były wpisane w koszta, tak 4 stracone gole z Cracovią oraz dzisiejsza porażka w Katowicach to po prostu wstyd dla ekipy Adriana Siemieńca. Okienko transferowe powoli się zamyka, a wszystko wskazuje na to, że transfery dokonane tego lata w większości są nietrafione. Nie dają nowych opcji trenerowi, a jedynie sztucznie poszerzają kadrę. Na domiar złego tych, których straciliśmy w postaci Wdowika i Marczuka w ogóle nie zastąpiliśmy. Stoperzy, poza Skrzypą, grają beznadziejnie, prowokują kocioł pod bramką Sławka. Jest słabo, zegar tyka. Został nieco ponad tydzień, aby pozyskać realne wzmocnienia.

GKS Katowice 3:1 (1:1) Jagiellonia Białystok – 2’ Błąd, 73’ Kowalczyk, 90+7′ Repka – 18’ Pululu

GKS Katowice: Kudła – Kuusk, Jędrych (c), Klemenz – Czerwiński (22’ Wasielewski), Kowalczyk, Repka, Rogala – Błąd, Nowak, Zrelak

Jagiellonia: Abramowicz – Sacek (66’ Silva), Skrzypczak, Haliti, Moutinho – Nene (56’ Listkowski), Kubicki (46’ Nguiamba) – Churlinov, Imaz (c), Hansen (75’ Villar) – Pululu (56’ Diaby-Fadiga)

Żółte kartki: 65’ Kowalczyk, 76’ Zrelak58’ Diaby-Fadiga

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *