
fot. Michał Mieczkowski / @wystarczymisza
Czy można jednocześnie zagrać najgorszy mecz o lat i strzelić najładniejszą bramkę drużynową za kadencji Adriana Siemieńca? Jeszcze jak. Pokazała to Jagiellonia Białystok w meczu z Cracovią, który zakończył się zwycięstwem gości 4:2.
Mecz 5. kolejki sezonu 2024/25 był dla Jagi otwarciem nowej ery. Od początku kampanii 23/24 naszym podstawowym młodzieżowcem był Dominik Marczuk. Ta era dobiegła końca wraz z odejściem Marczuka z MLS. Od dziś cały ciężar minut młodzieżowców spoczywa na barkach Sławka Abramowicza. Dosłowie cały, bo w kadrze meczowej tylko on miał dopisaną literkę „M”. Jest to bardzo niepokojący sygnał dla całego klubu, który jeszcze rok temu miał aż 3 młodzieżowców gotowych do gry w Ekstraklasie – Marczuka, Lewickiego, Matysika, a Sławek regularnie siadał na ławce. To bardzo poważny sygnał dla dyrektora sportowego, aby coś z tym zrobić, bo Adrian Siemieniec nieprzypadkowo nie wziął nikogo innego do kadry. Po prostu brakuje jakości.
Początek tego meczu ułożył się najgorzej jak tylko mógł. Początkowo Jaga wygrała kilka przebitek, ale została zaskoczona kontrą po wrzucie z autu. Haliti wybił piłkę, nie wrócił, a dziurę w naszej defensywie wykorzystał Benjamin Kallman. Z racji, iż po autach nie da się wpaść w pułapkę ofsajdową, ruszał 2-3 metry przed naszą linią obroną i pokonał Sławka Abramowicza w pojedynku 1 na 1. Prowadzeniem goście mogli pocieszyć się zaledwie 9. minut. Pierwsze ostrzeżenie dostali już chwilę po swojej bramce, ale po dośrodkowaniu Villara Diaby-Fadiga minimalnie chybił. Francuz nie dał za wygraną i ponowił atak pola karnego Henricha Ravasa. Tym razem poprowadził piłkę po ziemi po podaniu Tarasa i mierzonym strzałem w dalszy róg pokonał słowackiego bramkarza „Pasów”. To było jednak tylko preludium prawdziwego show, które w 26. minucie zobaczyli kibice przy Słonecznej. Ultra szybka Premier League? A komu potrzebna liga angielska, kiedy Jaga gra serię 6-7 podań bez przyjęcia i wjeżdża z piłką do bramki. To po prostu trzeba zobaczyć, bo żaden opis nie odda piękna tej akcji, którą po zgraniu Churlinova zakończył Jarek Kubicki. Euforia po pięknej akcji została jednak błyskawicznie ugaszona za sprawą Jakuba Jugasa. Czech wykorzystał zamieszanie w polu karnym i pewnym płaskim strzałem wyrównał stan meczu.
Przed drugą połową trener Adrian Siemieniec miał niemałą zagadkę do rozwiązania. Ostatni kwadrans w wykonaniu stoperów Jagi był bardzo słaby. Przez brak komunikacji sam Mick Van Buren mógł dwukrotnie pokonać Abramowicza. Gospodarze mogli mówić o dużym szczęściu, gdyż przy takich seriach błędów brak straconej bramki to prawdziwy cud. Rozwiązania poszukano na rozmowie w szatni, gdyż druga część rozpoczęła się bez zmian w obu ekipach. Rozmowy nic nie dały. Cracovia wreszcie wykorzystała jedną z 5 bądź 6 sytuacji stuprocentowych i zasłużenie po raz drugi objęła prowadzenie. Postawa obronna Mistrzów Polski była D R A M A T Y C Z N A. Nie był to koniec złych wiadomości. Kolejną z tych był brak jakiejkolwiek reakcji w ofensywie nawet mimo zmian zarządzonych przez sztab szkoleniowy. Krakowianie po uzyskaniu prowadzenia wycofali się, a Jagiellonia nie miała pomysłu co zaproponować w ataku pozycyjnym. Ravas bronił pojedyncze uderzenia, ale daleko im było do miana groźnych czy nawet zaskakujących. Stałe fragmenty gry też nie sprawiały problemów obrońcom drużyny Dawida Kroczka, co tylko pogłębiało problemy w szukaniu okazji na powrót do meczu. Mimo słabego meczu Jagiellonia miała jedną sytuację na remis. W 88. minucie po niezłej wymianie do piłki dopadł Taras Romanczuk i zamiast zapytać Ravasa w który róg ma mu zapakować piłkę, nie trafił w ogóle w bramkę…Tym samym musieliśmy się pogodzić z pierwszą ligową porażką w sezonie, ale nie 2:3, a 2:4, bo w ostatniej akcji Bochnak ustalił wynik absolutnie zasłużonej wygranej gości.
Pierwsza porażka w lidze, ale ogólnie to trzecia z rzędu. Po walce? Tego nie można odmówić, ale za to nie można przejść obojętnie obok beznadziejnej grze obronnej oraz braku reakcji na te wydarzenia. Sami nakręciliśmy na siebie bat.
Jagiellonia Białystok 2:4 (2:2) Cracovia – 12’ Diaby-Fadiga, 26’ Kubicki – 3’, 53’ Kallman, 30’ Jugas, 94’ Bochnak
Jagiellonia: Abramowicz – Sacek (76’ Nguiamba), Haliti, Dieguez, Moutinho – Romanczuk (c), Nene (67’ Silva) – Villar, Kubicki (57’ Imaz), Churlinov (67’ Hansen)– Diaby-Fadiga (57’ Pululu)
Cracovia: Ravas – Jugas, Hoskonen, Ghita – Kakabadze, Maigaard (60’ Atanasov), Sokołowski (60’ Al-Ammari), Olafsson – Różga (80’ Janasik), Van Buren (80’ Bochnak), Kallmann (68’ Kallman)
Żółte kartki: 77’ Moutinho – 77’ Rózga, 93’ Atanasov
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)