Podlaski orzeł leciał pół godziny, a potem podcięto mu skrzydła.
13-08-2024
fot. DEFODI IMAGES/newspix.pl / 400mm.pl
Jagiellonia Białystok po niezłym początku została brutalnie wyjaśniona prze Bodo/Glimt i odpadła z eliminacji do Ligi Mistrzów. Mecz w Norwegii zakończył się wynikiem 4-1 dla gospodarzy. Mistrzów Polski czeka teraz dwumecz w 4. rundzie eliminacji Ligi Europy.
W Białymstoku wszyscy zdawali sobie sprawę, że wynik 0-1 to arcytrudna sprawa do odrobienia, ale znamy Adriana Siemieńca. On gra, aby wygrywać. Nie uznaje półśrodków, asekuracji, defensywy ponad wszystko. Tak też Żółto-czerwoni, czy też w przypadku tego meczu „pistacjowi” ruszyli z mocnym ciosem już w pierwszym ataku i po dużym zamieszaniu spowodowanym strzałami Pululu i Imaza zobaczyliśmy drugie trafienie samobójcze w dwumeczu. Tym razem pechowcem był Patrick Berg i już w 4. minucie zaczynaliśmy granie od nowa! Jaga nie mogła wymarzyć sobie lepszego startu na trudnym terenie na północy Norwegii. Gospodarze od razu rzucili się do odrobienia strat. Przez kolejne minuty próbowali swoich szans z dystansu. Najbardziej aktywnym w tym elemencie był szukający rehabilitacji kapitan Glimt. W 34. Minucie próby mistrzów Norwegii przyniosły skutek. Po przebitce piłka trafiła na 17. metr do Sondre Feta, a ten z półwoleja uderzył w samo okno bramki Abramowicza. Będąc na tej fali Bodo chwilę później dołożyło drugiego gola za sprawą Maatty i nasze mysli o grze z Crveną Zvezdą ponownie stały się odległymi marzeniami.
Druga połowa z racji dużego deficytu wymusiła na Jagiellonii szukanie szans w ataku. Taka szansa pojawiła się, kiedy futbolówka dotarła w okolice Afimico Pululu, który czekał na 6. metrze, ale nie zdołał opanować futbolówki mimo braku asekuracji rywala. Następnie doszło do show sędziego, które może nie wpłynęło znacząco na wynik dwumeczu, ale sprawiło, że dosyć prosty mecz do sędziowania przyniesie mu niską notę. Najpierw ewidentnie faulowany przed polem karnym był Taras Romanczuk, arbiter to zignorował, a za kilka chwil zdemolowany łokciem przy walce o piłkę został Mateusz Skrzypczak. W efekcie padł na murawę, nie mógł wrócić za akcją, a Bodo podwyższyło na 3:1. Coś co w podręczniku UEFA jest opisane jako murowana żółta kartka nie zostało cofnięte. To jednocześnie zamknęło jakiekolwiek nadzieje ekipy Siemieńca. Kilka minut później Bodo wyprowadziło kolejny cios dziełem Kaspera Hoegha.
Czy spodziewaliśmy się innego wyniku. Przyznamy się, że nie. Być może powinniśmy oczekiwać mniejszego wymiaru kary. 4-1 to najwyższa porażka Jagi od czasu tej z Rakowem na otwarcie sezon 2023/24. Mimo wszystko różnica klas była aż nadto widoczna przez cały dwumecz. Norwegowie mimo meczu w sobotę nie wyglądali na zmęczonych, a Jaga poza elementem zaskoczenia na początku nie miała momentów, w których mogła dłużej dyktować warunki. Teraz trzeba dobrze się zregenerować i odbić w Białymstoku w meczu ligowym z Cracovią, a następnie w czwartek przyjedzie ktoś z pary Ajax/Panathinaikos, co może zwiastować jeszcze bardziej intensywne granie.
Bodo/Glimt 4-1 (w dwumeczu 5-1) Jagiellonia Białystok – 34’, 56’ Fet, 38’ Mattaa, 70’ Hoegh – 4’ Berg (s)
B/G: Haikin -Sjoevold, Bjoertuft, Gundersen, Bjoerkan – Evjen (74’ Mikkelsen), Berg, Fet (68’ Saltness) – Maatta (68’ Soerli), Hauge, Hoegh (74’ Helmersen)
Jagiellonia: Abramowicz – Sacek, Skrzypczak, Dieguez, Moutinho – Nguiamba (61’ Nene), Romanczuk (c) (81’ Kubicki) – Marczuk, Imaz (81’ Silva), Hansen (68’ Villar) – Pululu (68’ Diaby-Fadiga)
Żółte kartki: 52’ Hauge, 90′ Helmersen – 56’ Imaz, 80′ Marczuk
Sędzia: Benoit Bastien (Francja)