
fot. Michał Mieczkowski / @wystarczymisza
Lamine Diaby-Fadiga przed przyjściem do Jagiellonii Białystok kojarzony był z akcją kradzieży zegarka. Po swoim debiucie z Puszczą zaczyna zamazywać tę historię. Świetna akcja indywidualna zakończona golem przypieczętowała pierwszą wygraną w sezonie, a sam Lamine mógł opuszczać stadion w świetnym nastroju.
Czy można lepiej przedstawić się kibicom?
To był magiczny debiut. Ciężko zebrać słowa. Nie mogłem sobie lepiej wymarzyć mojego debiutu w lidze. Trener powiedział mi, żebym zagrał tak jak najlepiej potrafię. Kiedy wchodziłem na boisko byłem pewny siebie, wiedziałem co chcę zrobić. Drużyna mi bardzo dużo pomaga. Jestem szczęśliwy, że tak to się ułożyło, że mogłem strzelić bramkę, która była ważna dla zespołu.
Rok temu Jagiellonia również witała się z własnym stadionem meczem z Puszczą. Wówczas Afimico Pululu, który trafił do Jagi również po słabszym okresie w poprzednim klubie też otworzył konto bramkowe po wejściu z ławki.
Nie wiedziałem o tym, ale to bardzo fajny zbieg okoliczności. Cel jest taki sam jak w przypadku Afiego. Strzelać bramki, pomagać drużynie i walczyć o trofea. Chciałbym, aby klub powtórzył to co udało się w poprzednim sezonie.
O procesie aklimatyzacji w drużynie.
W tym momencie ciężko powiedzieć jak szybko zgram się z drużyną [red. Lamine nie mówi po angielsku], ale takie momenty jak dzisiaj pozwalają przyspieszyć aklimatyzację. To nowe otoczenie dla mnie, dopiero zaczynam swój pobyt w Polsce, w nowym kraju, ale koledzy z drużyny, trenerzy ułatwiają ten proces. Jesteśmy dobrą drużyną, potrafimy grać w piłkę i to wszystko razem umożliwia szybsze zaaklimatyzowanie się w nowym środowisku.
Tłumacz: Aurelien Nguiamba