Mecz jak finał ukochanego serialu.

fot. Kamil Świrydowicz/Jagiellonia.pl

Ten moment niestety czeka już za rogiem. Dokładnie przy ulicy Słonecznej 1, gdzie w sobotę zbierzemy się tłumnie na Chorten Arenie, aby ostatni raz w tym sezonie podziwiać Jagiellonię Białystok. Będzie to pożegnanie z tytułem obecnych Mistrzów Polski oraz zamknięcie etapu, który budowaliśmy przez ostatnie 2 lata.

Długa to była wycieczka. Zwiedziliśmy nowe stadiony, poznaliśmy nowych piłkarzy, a oni poznali ukryte pokłady umiejętności. Wszyscy ruszaliśmy w nieznane z nadzieją, że przeżyjemy niezapomniane chwile, ale jednocześnie utrzymamy poziom na tyle, aby zapewnić sobie kontynuację w następnej kampanii. Pierwszy raz zagraliśmy więcej niż 2 kwalifikacyjne dwumecze w Europie. Skorzystaliśmy z benefitu startu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Wystarczył jeden odprawiony rywal i otworzyły się drzwi do krainy, o której marzyliśmy – weszliśmy na oficjalne salony UEFA. Klub pogrążony w długach, który pukał do drzwi upadłości w ciągu pół roku zdobył tytuł mistrzowski oraz zagościł na arenie europejskiej, a przy tym napisał kolejny rozdział fantastycznej historii, o której będziemy jeszcze wielokrotnie wspominać. O zwycięstwie w Kopenhadze w dramatycznych okolicznościach, o grze do ostatnich sekund o top 8 fazy ligowej, o bramkach Afimico Pululu, o rywalizacji z Betisem napakowanym trenerem i zawodnikami znanymi z czołówek największych gazet sportowych.

Wielu przy tym przepadło w łączeniu rozgrywek pucharowych z Ekstraklasą. My podołaliśmy wyzwaniu i tylko bezczelna kradzież w ćwierćfinale Pucharu Polski sprawiła, że do meczu z Betisem nie podchodziliśmy mając wszystkie trzy fronty do wygrania. Ostatecznie zmęczenie nas dogoniło, ale cały czas mamy wszystko w swoich rękach przed ostatnim wyzwaniem jaki jest mecz z Pogonią Szczecin – bezpośrednim rywalem o brązowy medal. Tym meczem zamkniemy rozdział Jagiellonii 2.0. Co to znaczy? To będzie ostatni mecz Jagiellonii jaką obecnie znamy. Na nowy sezon zostanie 4-5 piłkarzy gotowych do gry w podstawowym składzie. Taras Romanczuk, Jesus Imaz, Leon Flach, Dusan Stojinović i Norbert Wojtuszek. Do tego grona teoretycznie można zaliczyć również Adriana Diegueza, ale nie mamy wiedzy jak będzie się prezentował po długiej przerwie i czy wróci do swojej optymalnej formy. Oczywiście na kontraktach pozostaną Afimico Pululu, Sławomir Abramowicz i Mateusz Skrzypczak, ale cała trójka będzie mogła po sobotnim meczu usiąść i przebierać wśród dziesiątek ofert zagranicznych. Okres wypożyczenia zakończą Darko Churlinov, Joao Moutinho, Enzo Ebosse oraz Edi Semedo. Kontrakty wygasną Kristofferowi Hansenowi, Jarkowi Kubickiemu i Michalowi Sackowi. Szkoda, że nie udało się zatrzymać choćby jednego z nich, ale jak to mówią „Jakby chciał zostać, to by został”. Jagiellonia to nie jest fundacja charytatywna, ale mimo wszystko dała tym zawodnikom szczyt kariery. Każdy z wyżej wymienionej trójki trafiał tu jako odrzucony w poprzednim klubie, a Sacek nawet jako wychowanek został wyrzucony do rezerw Sparty Praga. Mimo wszystko zaufanie trenera, zrobienie z tych zawodników Mistrzów Polski i ekspozycja na arenie międzynarodowej nie wystarczyły, aby zaakceptowali propozycje nowych kontraktów.

Niemniej każdy z nich zasłużył na godne pożegnanie. Zwycięskie, okraszone medalem przy pełnym stadionie. Z takim założeniem pójdziemy w sobotni wieczór kończyć sezon. Z poczuciem misji, ostatniej misji Jagiellonii Białystok w tym formacie. Będzie to przypominać zakończenie jednego z kultowych seriali. Usiądziemy do telenoweli wiedząc, że to ostatni odcinek. Że przyjdą następne, ale nie będą już „takie jak dawniej”. Mogą być lepsze, ale o tym dowiemy się dopiero za około 3 miesiące. Na dziś emocjami steruje tylko i wyłącznie mecz z Pogonią. Kiedy zabrzmi ostatni gwizdek niejednemu uroni się łza, bo to było fantastyczne doświadczenie. My zdobywaliśmy kilometry wyjazdowe, odkrywaliśmy nowe horyzonty na mapie wyjazdowej, a piłkarze odkrywali siebie na nowo, wchodzili na nieznane wcześniej areny. Razem tworzyliśmy historię, razem obserwowaliśmy siebie nawzajem. Piłkarze widzieli jak rośniemy kibicowsko, kibice widzieli jak trener oraz piłkarze podnosili poprzeczkę na boisku. Ostatnie wyniki sprawiły, że sezon zaczął nas nieco męczyć i nie będę zaskoczony jeśli w szatni też doszło do zmęczenia materiału. Tyle dni razem, wiecznie w podróży, wysiłek fizyczny, dźwiganie odpowiedzialności w głowach musiało dać o sobie znać, ale należy to odgrodzić grubą krechą przed finałem. To jest tylko jeden mecz. Jeden mecz o wszystko. Prawdziwy mecz o coś. Zatem mam apel: przenieśmy granicę możliwości jeszcze jeden, ostatni raz. Wspólnie.

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *