Być w Europie albo nie być. Oto jest pytanie…

fot. Michał Mieczkowski / @wystarczymisza

Po zwycięstwie w Warszawie mało kto obawiał się utracenia pozycji gwarantującej start w europejskich pucharach. Mało tego, z podniesioną głową czekaliśmy na potknięcia Rakowa i Lecha, aby włączyć się do gry o mistrzostwo Polski. Potknięcia rywali się pojawiły, ale i tak nie były one tak dotkliwe jak 2 porażki z rzędu w wykonaniu Jagiellonii. Najpierw padła twierdza, która była niezdobyta od meczu z Ajaxem, a następnie wypuściliśmy z rąk prowadzenie w Kielcach. Co przyniesie mecz domowy z Górnikiem Zabrze?

Górnik jest świeżo po rotacjach w sztabie szkoleniowym. Funkcję pierwszego trenera stracił Jan Urban, który był gwarantem stabilności i spokoju pośród chaosu kadrowego Zabrzan. Ekipa z Górnego Śląska słynie z dużej rotacji w składzie, a wynika to z promowania kolejnych utalentowanych zawodników polskich oraz zagranicznych. Zasada jest prosta – Górnik ściąga po taniości, sprzedaje z zyskiem, a piłkarz otwiera sobie karierę do poważnej piłki. W tym wszystkim potrzebny był doświadczony szkoleniowiec, który utrzyma płynność wyników i Jan Urban to gwarantował, gdyż Górnicy na spokojnie kończyli ostatnie sezony w górnej połowie tabeli, a rok temu nawet mogli podłączyć się do walki o ligowe podium. To było jednak za mało i zarząd naszego najbliższego rywala pożegnał się z Urbanem na kilka kolejek przed końcem sezonu, a stery tymczasowo objął dotychczasowy asystent Piotr Gierczak.

Kluby w kryzysie

Ostatnie 5 kolejek to bardzo słaby okres Jagiellonii i Górnika. My wygraliśmy tylko raz – na Legii. Górnikowi nawet taka sztuka się nie udała, gdyż zgromadzili zaledwie 2 bezbramkowe remisy – z Widzewem u siebie oraz ze Stalą Mielec na wyjeździe. Oba kluby łączy niemoc strzelecka. Jagiellonia od meczu z Lechem nie potrafiła ani razu zdobyć więcej niż jednej bramki. To aż 5 meczów oczekiwania na takie osiągnięcie i dorównujemy w tej materii Górnikom. Niedzielni goście przyjadą ze sporymi osłabieniami obronnymi. Zabraknie topowego lewego obrońcy ligi Erika Janży, podstawowego stopera i podpory defensywy Rafała Janickiego oraz utalentowanego i wszechstronnego młodzieżowca Dominika Szali. W przypadku gospodarzy absencji może być nieco mniej. Zagrożony jest występ Enzo Ebosse, a po wyjeździe do Kielc obolały do domu wrócił Jarosław Kubicki. Pozytywną informacją jest powrót Leona Flacha, który trenuje z zespołem i mamy nadzieję, że tym razem będzie gotowy do gry, gdyż sytuacja w środku pola jest nieciekawa.

Ostatni dzwonek na zmianę nastrojów.

W ostatnim miesiącu wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, ale dwie porażki z rzędu przytrafiły się nam pierwszy raz od słynnej serii porażek w sierpniu, ale wówczas mówiliśmy o nietypowym dla Jagiellonii natłoku meczów. Teraz tego natłoku nie ma, drużyna ma czas na spokojny trening i mówimy o porażkach kolejno z zespołem walczącym o utrzymanie oraz ekipą, która nieźle punktuje, ale plasuje się na miejscu które nie grozi spadkiem ani walką o coś poważniejszego. W efekcie przewaga nad grupą pościgową (po finale Pucharu Polski wiemy, że będzie to Pogoń Szczecin) zmalała z 8 do 2 punktów. Nie wiemy jak Portowcy zareagują po kolejnym nieudanym finale, ale wiemy że musimy zacząć pracę od siebie i zwycięstwa nad Górnikiem. Bez niego możemy pożegnać się z Europą. Bez niego nie powróci zwycięski mental. Nerwy sprawiły, że nasi zawodnicy złapali kilka niepotrzebnych żółtych kartek. Uważać muszą Taras Romanczuk, Joao Moutinho czy Sławek Abramowicz czyli pewne punkty naszej XI. Jeśli (odpukać) nie uda się pokonać Górnika, a po drodze ci zawodnicy złapią kolejne żółtko to potencjalne problemy się tylko pogłębią.

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *