Pogromcy Legii, którzy zawodzą w lidze – Molde FK.

fot. moldefk.no

Skandynawii nigdy za wiele…powiedział jeden ze skoczków narciarskich po wizycie w Lillehammer, Trondheim i Oslo. Białystok ze skokami narciarskimi ma tyle wspólnego co świnia z lataniem, ale w tym roku wyjątkowo nasze koneksje z krajami nordyckimi można porównać do skakania na nartach. Najpierw wylosowaliśmy potencjalny dwumecz z HJK Helsinki, następnie zagraliśmy z Bodo, potem z Kopenhagą, a teraz przyszła pora na Molde FK.

Początki norweskiego klubu sięgają 1911 roku. Zaczęło się od tego, że miejscowy entuzjasta sportu — Klaus Andersen zaprosił ludzi zainteresowanych ideą piłki nożnej na spotkanie, które miało się odbyć 19 czerwca o godzinie 19. Takowych interesantów pojawiło się aż czterdziestu, 32 z nich już pierwszego wieczoru zostało członkami nowopowstałego klubu. Tego samego wieczoru wybrano też zarząd. 24 czerwca 1912 roku na walnym zgromadzeniu, zrzeszenie otrzymało swoje prawa i debatowano nad nazwą drużyny. Ostatecznie padło na „International”. Istnieją dwie teorię na ten temat. Według pierwszej wynikało to z faktu, że rozgrywali głównie spotkania z gośćmi ze statków wycieczkowych lub handlowych, a druga odnosiła się do tego, iż w miejscowej fabryce silników Gideon pracowało wielu Duńczyków i być może znalazłoby się dla nich miejsce w klubie.

Pierwotna nazwa nie przetrwała jednak długo. Wraz z rosnącym zainteresowaniem futbolem w sąsiednich miastach, w 1915 roku przyjęto nazwę Molde FK, pod którą znamy klub do dziś. Do 1937 roku grali w regionalnych ligach, a w 1939 wzięli udział w swoim pierwszym sezonie w najwyższej lidze, jednak nie dokończyli go, z powodu wybuchu II wojny światowej.

W pierwszym powojennym w pełni rozegranym sezonie 1947/48 spadli z najwyższej klasy rozgrywkowej. Przez następne lata tułali się po lokalnych rozgrywkach. Przełomem był rok 1974, kiedy to powrócili do pierwszej ligi i jako beniaminek zajęli drugie miejsce, przegrywając mistrzostwo tylko jednym punktem. Następne lata Molde FK można określić jako falowanie i spadanie. Trzy spadki, trzy awanse, w międzyczasie też wicemistrzostwo (1987) i trzykrotne zajęcie trzeciego miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej (1977, 1988, 1990), aż popadło w poważne trudności finansowe.

W 1993 roku pomocną dłoń wyciągnęli biznesmeni Kjell Inge Røkke i Bjørn Rune Gjelsten. Nie tylko uratowali klub, ale też sprawili, że zaczął gonić czołówkę i stał się poważnym rywalem o najważniejsze triumfy. W 1994 roku Molde FK zdobyło swoje pierwsze trofeum w historii, pokonując w krajowym pucharze Lyn 3-2. Wraz z kolejnymi reformami i niezłą pozycją Norwegii w rankingu klubowym UEFA, ilość uczestników z tego kraju w Lidze Mistrzów wzrosła do dwóch. Mimo serii 21 meczów bez porażki, Blå-hvit w sezonie 1998 musieli w lidze uznać wyższość Rosenborga, ale dało im to pierwszą w historii przepustkę do gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów. W drugiej rundzie przeszli CSKA Moskwa, wygrywając w dwumeczu 4-2. Następnie pokonali hiszpańską Mallorcę poprzez zasadę bramek strzelonych na wyjeździe. Dzięki temu zostali drużyną z najmniejszego miasta, które zakwalifikowało się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, aż do momentu, kiedy to zdetronizowałaich rumuńska Unirea Urziceni w sezonie 2009/10 . W fazie grupowej trafili na Real Madryt, Porto i Olympiakos, z jednym zwycięstwem 3–2 u siebie z Olympiakosem i pięcioma porażkami Molde zajęło ostatnie miejsce w grupie.

Erling Haaland i Ole Gunnar Solskjaer w barwach Molde - fot. TT News Agency/PA Images

Na pierwsze mistrzostwo musieli poczekać do 2011 roku. W setną rocznicę założenia Molde FK w roli trenera powrócił Ole Gunnar Solskjær. Premierowy triumf musiał smakować wyjątkowo, gdyż była to pierwsza seniorska praca legendy Manchesteru United, przy okazji odwdzięczył się też klubowi, z którego wypłynął na szerokie wody jako zawodnik. Rok później udało im się obronić tytuł. W następnych latach jeszcze trzykrotnie sięgnęli po mistrzostwo (2014, 2019, 2022), ale już bez swojego byłego napastnika u sterów, który w 2014 roku spróbował swoich sił w roli trenera występującego w angielskiej Premier League – Cardiff, następnie po nieudanej przygodzie znów powrócił do klubu, a pod koniec 2018 roku odszedł do Manchesteru United. Od tamtej pory szkoleniowcem Blå-hvit jest Erling Moe. Od sezonu 2018/19 Molde FK regularnie gra w eliminacjach do faz grupowych/ligowych europejskich rozgrywek, a od rozgrywek 20/21 z jednosezonową przerwą gra w fazie zasadnicznej Ligi Europy lub Ligi Konferencji, zazwyczaj kwalfikując się do fazy pucharowej.

Z kim przyjdzie nam się mierzyć?

Drużyna Erlinga Moe niezmiennie posiada bardzo mocny zestaw zawodników, ale jak spojrzymy na zimowo-wiosenne potyczki z Legią Warszawa i porównamy wyjściową XI do weekendowego hitu Eliteserien z Bodo, w którym padł remis 3:3 można dojrzeć kilka zmian personalnych.

Wyjściowa XI Molde z rewanżu z Legią
Wyjściowa XI Molde z meczu z Bodo (3:3)

Od razu można zauważyć spore zmiany właściwie w każdej formacji zaczynając od bramki, gdzie pojawił się Albert Posiadała. Wspólnym mianownikiem są Mats Moeller Daehli oraz Kristoffer Haugen. Z kolei grający w niedzielę na „9” Kristian Eriksen z Legią zagrał tylko w Norwegii, gdyż w rewanżu pauzował za kartki, ale również pozostaje kluczowym graczem. Anders Hagelskjaer, Eirik Hestad i Mathias Loevik usiedli za to na ławce rezerwowych. Wyjściowy napad z Warszawy – Fredrik Gulbrandsen oraz kapitan i gwiazda drużyny Magnus Wolf Eikrem są niedostępni z powodu kontuzji. Absencja tego drugiego jest szczególnie istotna, gdyż stanowi on lustrzane odbicie Jesusa Imaza w Jagiellonii. W tym sezonie 34-letni Norweg w 23 meczach ligowych zdobył 12 goli i 5 asyst. 

Na absencję Eikrema Molde ma przygotowane warianty awaryjne. Pierwszym z nich jest wcześniej wspomniany Eriksen, który nominalnie występuje w środku pola, ale nie ma problemu z grą piętro wyżej i po zsumowaniu statystyk za 2024 przoduje w liczbie zdobytych bramek. Gulbrandsena z kolei bezproblemowo zastępuje wypożyczony z Midtjylland Ola Brynhildsen. 25-letni napastnik wrócił do Molde rok po 2,5 milionowym transferze do Danii i gra znakomicie. W 8 meczach Eliteserien trafiał już 7 razy z czego najświeższe 2 gole to mecz z Bodo/Glimt. Ma też jedną bramkę w Lidze Konferencji z meczu przeciwko Larne (3:0).  W razie potrzeby Molde ma też w odwodzie utalentowanego 21-letniego Duńczyka Fredrika Ihlera, który latem trafił tam z 2 ligi szwedzkiej za około 700 tys. euro. Jak widać nie tylko Lech Poznań łowił w tych rejonach. Ihler jest wprowadzany powoli, ale zdążył strzelić już 4 gole dla Niebieskko-Białych.

Molde nie oszczędza. Molde się wzmacnia.

Z czego bierze się tak duża różnica w wyjściowych składach mimo zaledwie kilku miesięcy odstępu między meczami z Legią i Bodo? Inwestycje! Molde nie boi się pójść grubo we wzmocnienia.  Najpierw w lutym za 1,5 mln euro pozyskali z Kopenhagi Duńczyka Valdermara Lunda (rocznik 2003), a latem „dołożyli” mu dwóch krajanów – wcześniej wspomnianego Ihlera oraz 20-letniego Madsa Enggarda, za którego zapłacono kolejne 2,7 mln euro i z miejsca powierzono symboliczny numer „10”, co też przekłada się na rolę jaką Enggard odgrywa od początku występów w Molde. To wszystko zostało wykonane bez żadnych poważnych ubytków. Ostatnie ważniejsze sprzedaże Norwegów miały miejsce latem 2023, kiedy szeregi 5-krotnych mistrzów Norwegii opuścili Sivert Mannsverk, który przyjechał ostatnio do Białegostoku z Ajaxem oraz Brynhildsen, który tak jak wspomnieliśmy zdążył już wrócić na stare śmieci. Podsumowując zmiany w składzie można wyciągnąć proste wnioski – od meczu z Legią Molde się tylko wzmacnia i posiada bardzo szeroką kadrę zawodników gotowych do występów w podstawowej jedenastce, co też przekłada się na wartość drużyny na Transfermarkt. Obecnie wynosi ona 32,5 mln euro, czyli ponad dwukrotność wyceny Jagiellonii. Zatem wniosek jest prosty. Molde jest naprawdę mądrze zarządzanym klubem z ambicjami, ale te ambicje nie zawsze idą w parze z odpowiednimi sukcesami na boisku.

Widziałem Bodo cień.

Inwestycje są, zarobki są, infrastruktura jest. Wszystko się zgadza, żeby kosić kolejnych ligowych rywali. Rzeczywistość jest jednak inna. W czasie kryzysu Rosenborga Molde wydawało się naturalnym kandydatem, aby przejąć pałeczkę dominatorów na norweskich boiskach. Po tym jak w latach 2011-2014 zdobyli 3 tytuły na 4 możliwe doszło do małej zapaści i na kolejne złoto czekano aż do 2019 roku. To był jednocześnie sezon, kiedy do czołówki dobiło Bodo/Glimt zajmując drugie miejsce. I zaczynając od 2020 roku nasi rywale z kwalifikacji Ligi Mistrzów oddali tytuł tylko raz – w 2022 roku. Od tamtego triumfu Molde wpadło w kolejną zapaść. Wszystko wskazuje na to, że Niebiesko-Biali drugi rok z rzędu nie załapią się na ligowe podium. W 2023 roku zajęli 5 miejsce, a obecnie są na miejscu 4. W tym momencie ich awans do przyszłorocznych europejskich rozgrywek stoi pod znakiem zapytania. Zawodnicy Erlinga Moe celowali minimum w wicemistrzostwo i grę w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów tymczasem wiedzie się im zdecydowanie gorzej. Na ostatniej prostej sezonu goni ich Rosenborg i największą szansą, aby przyklepać Europę na sezon 2025/26 jest Puchar Norwegii, gdzie 7. grudnia w finale Molde zmierzy się z 6. w Eliteserien Fredrikstad. Oznacza to, iż norwescy rywale Jagiellonii mają przed sobą stresujący okres w rodzimych rozgrywkach jednocześnie walcząc o Top 8 w Lidze Konferencji. O szczegółach tych rozgrywek napiszemy już jutro w przedmeczowej zapowiedzi.

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *