
fot. Michał Mieczkowski / @wystarczymisza
Mistrzowie Polski pokonali Mistrzów Mołdawii 2:0 i umocnili się w czubie tabeli Ligi Konferencji. Choć zwycięstwo nie należało do łatwych, to wszyscy kibice Jagi mogli z dużym uśmiechem wracać do domów.
Jaga przystąpiła do meczu z Mistrzami Mołdawii w najmocniejszym możliwym składzie. Niemalże tym samym w jakim wyszła w Lubinie. Jedyną rotacją był powrót po urazie Joao Moutinho. Mecz rozpoczął się w bardzo spokojnym tempie. Jaga nie chciała przesadzić z naporem, nawet momentami zdarzyło się oddać gościom piłkę i samemu ustawić się w średnim pressingu. Pierwsze wejścia w okolice pola karnego kończyły się niepowodzeniem z racji postawienia na walory artystyczne kosztem precyzji. Dużo piętek, żadna do celu. Kiedy zagraliśmy konkretnie, z pierwszej piłki bez zbędnych trików Jesus Imaz od razu doszedł do pozycji strzeleckiej i posadził na tyłku stopera gości. Na kolejny celny strzał czekaliśmy do 37. Minuty kiedy Romanczuk oddał niegroźny strzał ze skraju pola karnego. Chwilę później wreszcie udało się skleić akcję z efektami specjalnymi, lecz Jesus Imaz stojąc oko w oko ze Smaleneą nie trafił w światło bramki, a strzelał z pozycji, z której pewnie trafiłby 9/10 strzałów, a to był ten dziesiąty. Nie minęło kilka minut i Imaz znowu mógł pokonać rywala, ale tym razem trafił w bramkarza, choć stał kompletnie niepilnowany.
Pierwsza połowa skończyła się bezbramkowo choć powinniśmy prowadzić. Ten fakt powodował u nas deja vu po Kopenhadzie, gdzie my podobnie jak Petrocub nie zbliżyliśmy się pod bramkę przeciwnika w trakcie pierwszych trzech kwadransów. W 59 minucie wreszcie mogliśmy odnotować pierwsze, choć mocno niecelne uderzenie ze strony przyjezdnych. Kiedy stagnacja w ofensywie postępowała trener Siemieniec zdecydował się posłać do boju Nene oraz Villara. 8 minut później kamień spadł wszystkim z serca, gdy Europa ponownie poznała krzyżaka Afiego Pululu i prowadziliśmy z Petrocubem. Ale nie jednym, a dwoma golami, gdyż w ciągu 3 minut Pululu zdobył dwa gole. Najpierw obsłużył go Churlinov, a potem Villar.
Oczekiwaliśmy nieco spokojniejszego zwycięstwa, ale podsumowując musimy pamiętać o tym, że graliśmy mecz w fazie ligowej europejskich pucharów, w której przecież debiutujemy. Tym samym nie powinniśmy wybrzydzać. Co nas powinno zmartwić to zejście Villara, który mimo asysty schodził z boiska z kwaśną miną, gdyż najprawdopodobniej doszło do odnowienia urazu. Liczymy, że Hiszpan szybko wróci do zdrowia, gdyż m. In. jego wejście z ławki pomogło ożywić ten mecz i na pewno przyda się przy okazji następnych wyzwań. Na dziś bilans jest wybitnie korzystny. Po dwóch meczach LK mamy komplet punktów i elegancko dodajemy punkty rankingowe Polsce.
Jagiellonia Białystok 2:0 (0:0) FC Petrocub
70’, 72’ Pululu
Jagiellonia: Abramowicz – Sacek, Stojinović, Dieguez, Moutinho – Romanczuk (c), Kubicki (61’ Nene) – Hansen (61’ Villar) (87’ Kovacik), Imaz, Churlinov (79’ Listkowski) – Pululu (87’ Nguiamba)
Petrocub: Smalenea – S. Platica, Melachio, Mudrac, I. Jardan (81’ Agyemang) – V. Jardan (81’ Narh), Lungu, Nihaev (61’ Diallo) – Demian, Ambros (c) (46’ Lupan), Coruntu
Żółte kartki: Nene – Lungu, I. Jardan
Sędzia: Daniyar Sakhi (Kazachstan)