Uroczysty debiut na europejskich salonach. Zapowiedź meczu z FC Kopenhaga.
02-10-2024
Cytując klasyka „nadejszła wiekopomna chwila”! Stoimy przed drzwiami europejskich pucharów. Faktycznych europejskich pucharów, a nie samych kwalifikacji. Za chwilę te drzwi się otworzą, nie musimy się o to martwić, a my staniemy w jednym szeregu z wieloma znanymi europejskimi klubami. Na pierwszy ogień wyjazd do stolicy Danii!
Mecz na Parken będzie kolejnym z wielkich snów, które zostaną zamienione w rzeczywistość. Tym snem jest występ w rozgrywkach UEFA – z oficjalnym brandingiem, hymnami, oprawą, wysokiej renomy rywalami. Pierwszy raz w historii wyjdziemy w pasiaku na środek boiska i wysłuchamy hymnu Ligi Konferencji (który notabene jest kopią hymnu Ligi Europy). Nie umywa się to do „Kaszanki”, ale to też jest element prestiżu, do którego dotarła Jagiellonia.
Na start terminarz wylosował nam pojedynek z 15-sto krotnym mistrzem Danii, który powstanie datuje na 1992 rok. Wtedy wówczas połączyły się dwa kluby – Boldklubben 1903 oraz Kjøbenhavns Boldklub, które do 1992 ligę wygrywały łącznie 22 razy. Także można powiedzieć, że sama FC Kopenhaga oraz kluby poprzedzające mają w dorobku 37 złotych medali. Drużyna prowadzona jest przez Jacoba Neestruba. 36-letni Duńczyk objął stery w stołecznym klubie we wrześniu 2022 roku zmieniając Jessa Thorupa, u którego wcześniej był przez 1,5 roku asystentem. Z FCK Neestrup związany jest znacznie dłużej. Najpierw wychował się tam jako piłkarz, lecz jego kariera seniorska trwała zaledwie kilka lat. Jako 25-cio latek w 2013 roku zakończył przygodę zawodniczą i został trenerem młodzieżowych grup w Kopenhadze. 5 lat później pierwszy raz trafił do sztabu pierwszej drużyny jako asystent Stale Solbakkena, gdzie pracował przez cały sezon 2018/19. Szybko dostał szansę pracy jako główny szkoleniowiec, gdyż zatrudnił go Viborg, gdzie w 52 meczach zgromadził bardzo dobrą średnią 1,98 pkt na mecz. Potem tak jak wspomnieliśmy wrócił do stolicy, aby pracował jako asystent, a teraz ma za sobą 101 gier jako 1. trener oraz mistrzostwo kraju w sezonie 22/23.
Europejskie doświadczenia
FC Kopenhaga to bardzo solidnie otrzaskany europejski klub. Liga Mistrzów to dla nich prawie chleb powszedni. Patrząc na poprzednie 10 lat w największych rozgrywkach w Europie występowali w sezonach 23/24, 22/23, 16/17, 13/14. Jak nie udawało się przebrnąć kwalifikacji do LM, to z kolei regularnie grywali w Lidze Europy, więc są obyci z grą co 3 dni. Ich największym sukcesem w Europie jest 1/8 finału Ligi Mistrzów, do której dochodzili w sezonach 23/24 oraz 10/11. W obu przypadkach musieli uznawać wyższość angielskich drużyn – Manchesteru City oraz Chelsea. Stadion w Kopenhadze, czyli słynne Parken jest istotnym elementem dobrej gry w pucharach. Widownia blisko 37 tysięcy głośnych kibiców czyni domowe mecze FC Kopenhagi wyjątkowymi. Aczkolwiek kibice w stolicy Danii bywają wybredni. Na hity gromadzą się w komplecie, ale zdarzają się też spotkania jak z Kilmarnock w ostatniej rundzie kwalifikacji tegorocznej Ligi Konferencji, gdzie na trybunach zasiadło „zaledwie” 16 tysięcy fanów.
Jeśli szukamy naszych szans na sprawienie sensacji (bo tak klasyfikowana byłaby wygrana Jagiellonii), to wystarczy popatrzeć na tegoroczne mecze europejskie na Parken: skromna wygrana 1:0 z czeskim Banikiem Ostrava po bramce w 91 minucie oraz zwycięstwo 2:0 z wcześniej wspomnianym szkockim Kilmarnock, gdzie obie bramki padły w ostatnim kwadransie. Jest to bardzo zbliżona forma do ostatniego meczu ligowego, gdzie grając z Velje (mającym 9 porażek w 9 meczach) Kopenhaga najpierw przegrywała, a wynik odwróciła na 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Zdarzyły się też 2 remisy w meczach domowych – z Randers FC oraz Viborgiem. W obu meczach padł wynik 1:1 i dwukrotnie gospodarze musieli gonić wynik, zatem widać pewną tendencję, która pokazuje, iż ekipa Jacoba Neestruba jest często zmuszana do odrabiania strat.
Polacy nie stanowią problemu.
Historia nie jest łaskawa dla Mistrzów Polski. 2 lata temu swoją szansę batalii z FC Kopenhagą miał Raków Częstochowa. Choć stoczyli zacięty bój o awans do LM, to musieli uznać wyższość rywali po porażce 1:2 w dwumeczu. Swoich szans próbował także Piast Gliwice, który miał okazję wybrać się do Danii w roku 2020 w ramach eliminacji Ligi Europy, ale wracał z opuszczonymi głowami po zdecydowanej porażce 0:3 (grano wtedy tylko jeden mecz). Jeśli wyjdziemy poza Parken i spojrzymy na mecze polskich drużyn z innymi duńskimi klubami to też nie mamy się czym chwalić. Wyjątkiem są 2 wygrane dwumecze Legii – tegoroczny z Broendby i zeszłoroczny z FC Midtjylland. Pogoń Szczecin i Lechia Gdańsk zostały przez Broendby brutalnie wyjaśnione w sezonach 2022/23 oraz 2019/20. Arka Gdynia latem 2017 była bliska wyeliminowania Midtjylland, ale mimo wszelkich czarów Leszka Ojrzyńskiego i heroicznej walki wracali z Danii na tarczy po stracie gola w ostatniej minucie meczu. Rok wcześniej swoich szans próbowało też Zagłębie Lubin ze znacznie mniej znanym SønderjyskE – bez efektów. Duńczycy wygrali w Lubinie, zremisowali u siebie i przeszli Polaków.
Kontuzje rywala naszą szansą?
W poszukiwaniu problemów naszych rywali z pomocą mogą przyjść absencje spowodowane urazami. Kontuzjowany jest syn słynnego Henrika Larssona – Jordan. Niedostępny jest też wielki talent Roony Bardghji, który mimo bardzo młodego wieku ma już na koncie bramkę przeciwko Manchesterowi United. Poza grą pozostaje podstawowy lewy obrońca Norweg Birger Meling i właśnie obsada tej pozycji stanowi największą zagadkę. Może tam zagrać wypożyczony z Feyenoordu Marcos Lopez, ale trener Duńczyków nie ma do niego 100% przekonania i w lidze zagrał tam nominalny stoper Kevin Diks. Ciężko trafić z wyborem XI, gdyż kadra Duńczyków jest szeroka i solidna, zatem bardzo możliwe, że w meczu z Jagiellonią zostaną przeprowadzone małe rotacje i kilku zawodników dostanie swoje szanse na odbudowanie zaufania trenera. W meczu z Velje na listę strzelców wpisał się doświadczony Andreas Cornelius, więc niewykluczone jest, że wracający do pełni formy 46-krotny reprezentant Danii rozpocznie czwartkowy mecz od 1. minuty.
A co na to Adrian Siemieniec? Liczymy, że Afi Pululu i Darko Churlinov są w pełni sił i będą gotowi do gry. Niedzielna absencja Michala Sacka miała być spowodowana zasłużonym odpoczynkiem, a nie urazem, więc Czech powinien wyjść w podstawowej XI. Swoje ambicje do gry w podstawie ma też Tomas Silva, a na kolejne minuty liczy Peter Kovacik. Jedno jest pewne – Adrian Siemieniec ma przynajmniej 16 piłkarzy, którzy liczą się w grze o podstawowy skład, więc jesteśmy ciekawi jaki plan na ten mecz wymyślił nasz sztab szkoleniowy. Na pewno musimy mieć na uwadze, że będzie to potyczka, która ustawi nasz bilans bramkowy na pozostałą część Ligi Konferencji. Porażka nas w żaden sposób boleć nie będzie, bo nikt o zdrowych zmysłach nie liczy, że zdominujemy Kopenhagę, ale jak mamy przegrać to nie możemy się posypać w obronie jak z Bodo czy Ajaxem, bo długofalowo ta jedna stracona bramka więcej może nas kosztować miejsce wśród 24 najlepszych ekip fazy ligowej.