Czy Jagiellonia może mieć problem z wypełnieniem limitu minut gry dla młodzieżowców?
28-08-2024
fot. Kamil Świrydowicz/Jagiellonia
Po odejściu Dominika Marczuka jedynym zawodnikiem regularnie występującym ze statusem młodzieżowca w pierwszej jedenastce jest Sławomir Abramowicz. Jagiellonia po pięciu spotkaniach wypełniła 639 z 3000 minut limitu (21,3%), co oznacza to, że zawodnicy U-22 z polskim obywatelstwem będą musieli przebywać w każdym meczu na boisku średnio przez co najmniej 82 minuty. W tym sezonie w barwach Jagi w Ekstraklasie w tej roli widzieliśmy Dominika Marczuka (179 minut), który już opuścił drużynę, Sławomira Abramowicza (450 minut) i Alana Rybaka (10 minut).
Abramowicz ze względu na swoją pozycję na boisku raczej nie podlega rotacjom podczas spotkania, choć opieranie łapania minut tylko na tym zawodniku może być ryzykowne. Trzeba kalkulować, że młody bramkarz, mimo iż nie musi dużo biegać przez całe spotkanie i tak podlega sporemu wysiłkowi fizycznemu przy różnego rodzaju interwencjach, do tego nie można zapominać, że nigdy w swojej karierze nie miał jeszcze okazji grać w tak dużej ilości spotkań (i z taką intensywnością) . Skraca to czas regeneracji, co wiąże się z większą podatnością na urazy. Ponadto ostatnia seria dotkliwych porażek Jagi może też mieć negatywny wpływ na psychikę młodego zawodnika i czasami po prostu może przydać mu się odpoczynek. Alternatywą dla Abramowicza jest Maksymilian Stryjek, który jednak nie posiada statusu młodzieżowca, a to wiąże się z tym, że ktoś inny będzie musiał zbierać minuty do wypełnienia limitu.
Pierwszy obroniony karny przez bramkarz Jagiellonii od 27 maja 2023 i wyjazdowego meczu z Lechem przegranego 0:2 w ostatniej kolejce Ekstraklasy sezonu 2022/23.
Wtedy też Sławomir Abramowicz wyczuł strzał Kristoffera Velde. pic.twitter.com/1exTqzWHVs— Jakub Śliżewski (@jakub_slizewski) August 23, 2024
Kogo Jagiellonia ma w odwodzie?
Zawodnikiem z obecnej kadry ze statusem gracza U-22, który otrzymał jakieś minuty w Ekstraklasie, jest napastnik Alan Rybak. Zagrał 10 minut w domowym meczu ze Stalą Mielec, gdzie zanotował całkiem niezłe wejście i był bliski asysty, lecz Jarosław Kubicki zmarnował dogodną sytuację. Mając to na uwadze, można wysnuć wniosek, iż młody daje oznaki, aby otrzymywać następne szanse – niestety, po obiecującym występie Alan w pięciu następnych spotkaniach nie znalazł się nawet na ławce. Owszem, po części było to związane z drobnym urazem, i już w minioną niedzielę rozegrał spotkanie w trzecioligowych rezerwach, niemniej nie został jednak zgłoszony do czwartej rundy eliminacji do Ligi Europy, więc najprędzej w europejskich rozgrywkach będziemy mieli szansę ujrzeć go dopiero w fazie ligowej.
Spoglądając na kadrę, szukamy więc gracza z największym doświadczeniem w Ekstraklasie wśród młodzieżowców. Tu na pierwszy plan wysuwa się Jakub Lewicki (39 występów). Lewy obrońca, więc towar deficytowy na polskim rynku. W tym sezonie w pierwszej drużynie otrzymał jedną szansę, a miało to miejsce w rewanżowym starciu drugiej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów z litewskim FK Panevėžys. Jego 18-minutowy występ nie był jednak – delikatnie mówiąc – zbyt udany, gdyż maczał palce przy straconej bramce, na szczęście jedynej w tym dwumeczu dla Litwinów. Laurki nie wystawia mu też to, że przegrał rywalizację na lewej stronie obrony z wypożyczonym ze Spezii i nie prezentującym najwyższej formy Joao Moutinho, jak również z przekwalifikowanym na bocznego obrońcę środkowym pomocnikiem Aurelianem Nguiambą. W efekcie Lewicki w tej rundzie rzadko łapie się na ławkę i głównie gra w trzecioligowych rezerwach, gdzie też zbytnio nie podnosi poziomu na boisku. Na domiar złego chodzą plotki, że zawodnik nie jest zbyt chętny do przedłużenia umowy z klubem, która wygasa w czerwcu 2025. Można też odnieść wrażenie, iż klub nie ma pomysłu na rozwój tego zawodnika, bowiem w poprzednim sezonie był rzucany po skrzydłach i sporadycznie grywał na swojej nominalnej pozycji.
Teraz przechodzimy do zawodników, którzy doświadczenia ekstraklasowego nie posiadają, ale zaczynają się stopniowo przebijać do pierwszej drużyny. Pierwszym z nich jest środkowy pomocnik Szymon Stypułkowski (rocznik 2006), który w dwóch ostatnich spotkaniach (z Ajaxem i GKSem Katowice) znalazł się na ławce rezerwowych, lecz wciąż czeka na swój premierowy występ. Był także obecny na zimowym i letnim obozie przygotowawczym z drużyną w tym roku, gdzie otrzymywał swoje minuty w sparingach, w których prezentował się całkiem solidnie. Od początku tego roku gra regularnie w trzecioligowych rezerwach, gdzie swoimi występami pracuje na otrzymanie szansy – i wydaje się, że jest tej szansy coraz bliżej, mimo sporej konkurencji na jego pozycji. Pamiętając jednak ostatnie wejście na boisko Marcina Listkowskiego, można nawet zaryzykować, iż nie zaniżałby poziomu.
Następnym graczem jest perełka jagiellońskiej akademii napastnik Oskar Pietuszewski (rocznik 2008), który z dobrej strony pokazał się na letnim obozie przygotowawczym. Nie miał problemów w rywalizacji z doświadczonymi rywalami, mijając ich momentami jak tyczki – i należy mieć nadzieję, że seniorski futbol w dłuższej perspektywie nie zabije w nim tej boiskowej fantazji. Niestety, mimo dobrego wrażenia, od początku sezonu występuje jedynie w Jagiellonii U-19 w Centralnej Lidze Juniorów, choć w domowym meczu z Ajaxem po raz pierwszy w swojej karierze znalazł się na ławce rezerwowych w meczu pierwszej drużyny. Nie wiem jaki pomysł na jego rozwój ma klub, ale przy braku alternatyw na pozycji młodzieżowca warto byłoby dać mu kilka szans i nie podcinać skrzydeł po udanym obozie przygotowawczym – zwłaszcza że co jakiś czas pojawiają się pogłoski, iż jest bacznie śledzony przez skautów zagranicznych klubów i szkoda byłoby stracić takiego zawodnika.
Takie tam skręcenie dwóch zawodników Miedzi Legnica przez Oskara Pietuszewskiego (2008 rocznik) w sparingu Jagi. pic.twitter.com/9RP3PbjB5s
— Robert (@RobertKRaptors) July 3, 2024
W letni okienku do klubu zawitał młodzieżowy reprezentant Polski Filip Wolski (rocznik 2006). Przywędrował z Akademii Lecha Poznań, gdzie po aferze obyczajowej z udziałem alkoholu na turnieju młodzieżowym został odstawiony od gry, choć po części wiązało to się też z tym, że nie chciał przedłużyć wygasającej umowy wraz z końcem poprzedniego sezonu. Przepracował cały okres przygotowawczy z pierwszą drużyną, otrzymywał szansę w grach kontrolnych, jednak jego występy nie wywarły zbytniego wrażenia, czego skutkiem jest to, że od początku sezonu nie łapie się na ławkę w pierwszej drużynie. Częściej występuje w rezerwach, gdzie niestety – podobnie jak Lewicki – nie podnosi poziomu, przez co ostatnimi czasy zdarza mu się też grywać w drużynie U-19. Na ten moment raczej daleko jest od otrzymania szansy debiutu w pierwszym zespole.
W kadrze jest także Damian Wojdakowski, który dochodzi do zdrowia po zerwanych więzadłach, a w poprzednim sezonie otrzymał szansę debiutu w Ekstraklasie (w wyjazdowym meczu z Lechem Poznań). Z pozostałych zawodników jest jeszcze Oskar Lipiński, Bartłomiej Krasiewicz i Miłosz Piekutowski, ale oni są raczej daleko od łapania się chociażby do kadry meczowej, już nie wspominając o jakichś minutach w „jedynce”. Trzeba też zaznaczyć, że trener Siemieniec także nie jest zbyt skory do dawania szans wychowankom akademii, mimo wielu rotacji w składzie.
Podsumowaniem tego wywodu niech będzie to, że według CIES (Międzynarodowe Centrum Studiów Sportowych) tylko 4,2% minut rozegranych w poprzednim sezonie w barwach Jagiellonii stanowili gracze, którzy byli zawodnikami klubu przez co najmniej trzy lata między 15 a 21 rokiem życia. Jest to czwarty najgorszy wynik spośród drużyn, które w poprzednim sezonie występowały w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce – a dla porównania średnia ligi wynosi 10,4%. Nie wygląda to zbyt optymistycznie.
Pasywność na rynku
Dochodzimy więc do sytuacji, w której klub jeśli chce się zabezpieczyć przed uniknięciem płacenia kary za niewypełnienie limitu minut gry młodzieżowców, jest poniekąd zmuszony do ściągnięcia takowego zawodnika (lub zawodników) z zewnątrz – a biorąc pod uwagę rzekomą tajna klauzula w kontrakcie Marczuka, przygotowanie jakiegoś zastępstwa w jego miejsce przez dyrektora sportowego to wręcz obowiązek. Takowym miał być Tomasz Wójtowicz z Ruchu Chorzów, ale klub nie mógł dojść do porozumienia z agencją, która prowadzi zawodnika, czego efektem było jego wylądowanie w mającej poważne problemy finansowe Lechii. Podobno poszło o prowizję dla agenta i wpisanie podobnej klauzuli, jaka znajdowała się w kontrakcie Dominika (obydwu graczy reprezentuje ta sama agencja) – nie zmienia to jednak faktu, że od tamtego czasu nie słychać o jakimś zainteresowaniu zdolnymi Polakami ze statusem młodzieżowca. Niby klub badał sytuację Jordana Majchrzaka z Legii, ale nie było tam większych konkretów.
Łukasz Masłowski w serii wywiadów udzielonych przed sezonem podkreślał wielokrotnie, że jeśli klub ma przeznaczyć jakieś pieniądze na transfer to tylko pod warunkiem, że będzie to młody polski zawodnik z potencjałem. Wspominał również, iż przy sprzedaży jakiegoś zawodnika klub na taki ruch będzie skłonny przeznaczyć od 10-15% sumy uzyskanej z tego tytułu. W letnim okienku Jagiellonia zainkasowała trzy miliony euro na sprzedaży Bartłomieja Wdowika i Dominika Marczuka, czyli trzymając się tego o czym wspominał dyrektor sportowy, można oczekiwać, że Jagiellonia powinna reinwestować od 300 do 450 tysięcy euro na tego mitycznego zdolnego Polaka. Czy tak się wydarzy? Wciąż na to czekamy.
Podsumowując więc, trudno nie odnieść wrażenia, że bez inwestycji ciężko oczekiwać wskoczenia albo przynajmniej utrzymania się na obecnym poziomie. W obecnej drużynie topnieje liczba graczy z jakimś potencjałem sprzedażowym, a trener Siemieniec – o czym już wspomniałem – też niechętnie stawia na młodych z akademii, wobec czego jedyną alternatywą jest wspomaganie się młodzieżowcami z zewnątrz. W innym wypadku, polegając tylko na takim graczu w bramce, można skończyć jak Legia w poprzednim sezonie, która wobec gorszej dyspozycji i pojedynczych problemów zdrowotnych swojego bramkarza, na którym głównie opierała zbieranie minut, koniec końców nie wypełniła limitu i musiała zapłacić pokaźną karę finansową. Obecna polityka transferowa jest o tyle niezrozumiała, że Jagiellonia stwarza pozory klubu, któremu – delikatnie rzecz ujmując – nie byłoby to na rękę, w przeciwieństwie do takiego Rakowa, który w dwóch ostatnich latach „olewał” temat promocji młodych zawodników. Stoi ona też w sprzeczności z wypowiedziami prezesa Pertkiewicza, który na każdym kroku podkreśla, jak ważna jest stabilność finansowa i stara się redukować niepotrzebne wydatki.
Okno transferowe w Polsce jest otwarte do 9 września, choć trzeba też jednak pamiętać, że kadrę do fazy ligowej europejskich pucharów można zgłosić tylko do 4 września. Czasu jest więc coraz mniej.