„Bodø chce prowadzić grę według swojego stylu” [Wywiad z Bodø/Glimt Polska]
04-08-2024
fot. DEFODI IMAGES/newspix.pl / 400mm.pl
Jagiellonia Białystok już w środę zagra najważniejszy mecz w swojej krótkiej historii występów w europejskich pucharach. Aby przybliżyć Wam sylwetkę FK Bodø/Glimt skontaktowaliśmy się z polskim fan page’m mistrzów Norwegii, który prowadzi Remigiusz Fornalik i zadaliśmy mu kilka pytań na temat norweskiego klubu.
Skąd się wzięło zainteresowanie zespołem z północy Norwegii i jaka jest historia założenia fan page’u FK Bodø/Glimt, które przecież historycznie nie należy do absolutnych hegemonów w swoim regionie?
W 2020 roku pierwszy raz Bodø zdobyło mistrzostwo Norwegii, praktycznie zniszczyli ligę. Zdobyli ponad 100 bramek w sezonie, grali niesamowicie ofensywny futbol i trafiłem w sieci na artykuł na temat „kopciuszka z koła podbiegunowego”. Zainteresował mnie ten klimat i zagrałem nimi w Football Managerze. W trakcie gry nauczyłem się klubu, jego struktur, ludzi, piłkarzy i zacząłem się też interesować ich meczami, a w 2021 roku już zacząłem śledzić i komentować ich poczynania na prywatnym koncie. Trafiało to wtedy do niewielu osób, nie miało klikalności. Zauważyłem, że są inni użytkownicy, którzy interesują się zespołem z północy, więc postanowiłem założyć osobny fanpage pod koniec 2021 roku.
Czyli ominąłeś jeszcze czas dwumeczu z Legią Warszawa?
Tak było to około 4-5 miesięcy już po meczach z Legią.
Trafiłeś jednak idealnie, bo to był pierwszy sezon, kiedy Europa poważnie poznała się na Glimt. Mimo tego, że Legia wyeliminowała ich z Ligi Mistrzów, to już w Lidze Konferencji Europy Norwegowie zrobili wiele szumu między innymi pokonując w grupie AS Roma 6-1 czy też później eliminując Celtic.
To był dokładnie ten sezon. W 2020 walcząc o Ligę Europy odpadli z Milanem po równym boju. Później po odpadnięciu z Legią weszli do LKE. I od tamtego momentu nieprzerwanie kwalifikują się do fazy grupowej europejskich pucharów, a tegoroczny sezon będzie już czwartym z rzędu awansem. Profil wybił się właśnie w trakcie kampanii wiosennej sezonu 2021/22. Pokonali Celtic, AZ Alkmaar, ale niestety potem doszło do ponownego spotkania z Romą, gdzie Włosi już byli lepsi i to oni awansowali do półfinału LKE.
Jak Glimt to robią, że od momentu wejścia do fazy grupowej zdołali ustabilizować poziom piłkarski, finansowy, strukturalny? W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że po dobrym europejskim sezonie klub sprzedaje 2-3 gwiazdy, a wdrożenie następców w połączeniu z rywalizacją ligową bardzo często kończy się pogorszeniem wyników i brakiem kontynuacji gry w Europie. Czy Norwegowie mają tak znakomicie wypracowane standardy pracy pionu sportowego?
W pionie sportowym wszystko funkcjonuje bez zmian włącznie z głową całego projektu – trenerem Kjetilem Knutsenem, który będąc asystentem wprowadził Bodo do Eliteserien, a następnie jako pierwszy trener zdobył mistrzostwo i tak to się trzyma do dziś i uważam, że obecna postawa i siła Glimt to jego zasługa. Trzyma się ciągle trzon drużyny. Pojedynczy piłkarze odchodzą, ale skauting pracuje bardzo dobrze w poszukiwaniu zastępstw. Najlepszym przykładem jest Albert Grønbaek, którego wypatrzono w duńskim Aarhus i zakupiono za rekordową kwotę. Zaryzykowano i wyłożono pieniądze za mało znanego zawodnika. Wówczas nie interesowały się nim większe kluby, a Bodo zaryzykowało i po 2 latach sprzedało za 15 milionów.
Opisując konstrukcję sztabu szkoleniowego warto też wspomnieć, że Kjetil Knutsen mimo ofert z Leeds czy Ajaxu pozostał w Norwegii. Podpisal nowy, bardzo dobry kontrakt, gdzie zarabia niecały milion euro za sezon, a od początku roku jego załogę wzmocnił Gaute Helstrup, który został nowym asystentem, a Bodo wykupiło go z Tromsø, gdzie jako pierwszy trener zdobył trzecie miejsce w Eliteserien. Przekładając to na polskie boiska można to porównać do sytuacji, w której Jagiellonia kupuje Siemieńcowi jako asystenta Runjaicia czy Magierę.
Zauważyłem też pewną tendencję, gdzie piłkarz odchodzący w przypadku niepowodzenia po transferze wychodzącym nie ma problemów z powrotem do Bodo. Nie szuka dziwnych wypożyczeń byle tylko nie wracać do Norwegii. Patrick Berg to takie nazwisko, które rzuciło mi się w oczy, gdyż szybko wrócił „do siebie” po nieudanej przygodzie w RC Lens.
Samego Berga można traktować nieco inaczej. Jego rodzina jest bardzo zasłużona dla klubu. Ojciec był legendarnym zawodnikiem, a dziadek nawet lepszym. Klub ma też już pieniądze „europejskie” w tym momencie, a Bodo sprawia wrażenie klubu rodzinnego z odpowiednią atmosferą do gry w piłkę. Zawodnicy mogą się tu czuć przynajmniej jak w średniaku dobrej ligi europejskiej. Europejskie puchary mają co roku, pieniądze może trochę mniejsze, ale za to żyją u siebie, w swoim kraju.
Patrick Berg trafił do RC Lens w styczniu 2022 za 4,5 mln euro. Pół roku później wrócił do Norwegii za 4 mln.
Czy to jest część skandynawskiej kultury? Żeby raczej skupić się na spokojnym życiu, bez presji na wyjazd byle pieniądze były na już.
Myślę, że coś w tym jest. Nie jestem ekspertem od Norwegii, ale czytając o niej widać, że kultura sportu jest tam rozwinięta i każdy ma swoje zajęcie i doceniają swój kraj. Widać to było na przykładzie Amahla Pellegrino [red. Obecnie piłkarz San Jose w MLS], który odszedł mając już ostatnią szansę na lepszy kontrakt i być może lepsze życie, bo jednak wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Wcześniej jako zawodnik Kristiansund przeniósł się do Arabii, lecz po pół roku wrócił do Norwegii. Już jako zawodnik Bodo też dwukrotnie był bliski odejścia, ale rodzina go namawiała do pozostania. Nam jako Polakom ciężko to zrozumieć.
Porównując Polskę do Norwegii widać, że zupełna inna jest tendencja pozyskiwania piłkarzy zagranicznych. U nas na sztukę kluby ściągają ludzi z zewnątrz, a w Eliteserien raczej skupia się na Norwegii i krajach nordyckich.
W lidze norweskiej też rolę odgrywają przepisy, które ograniczają zatrudnianie obcokrajowców na kontrakty profesjonalne. Kilka lat temu to było nawet zawężone do 4-5 zagranicznych graczy na całą kadrę, więc nie ma co się dziwić liczbie Norwegów w składzie. Pod kątem budżetów Bodo i Molde zdecydowanie odjeżdżają konkurencji. Brann stara się gonić, ale to jeszcze etap budowy po powrocie do ligi.
Czy masz dojścia do norweskiej prasy? Czy tam coś się pisze na temat Jagiellonii? Jakie jest podejście do Jagi?
Na szybko scrollując niewiele informacji pojawia się w temacie Jagiellonii. Na pewno na mecz przyjdzie pełen stadion kibiców, ale media niewiele czasu poświęcają temu meczowi.
Czy to oznacza, że sama Jagiellonia to tylko jeden z wielu klubów, które Bodo ma przejść w drodze do Ligi Mistrzów i nie chcą specjalnie wnikać w „didaskalia”?
Najprawdopodobniej tak, ale nie należy tego równać już z samym klubem, bo tam na pewno podejdą z pełnym szacunkiem do rywala. Ostatnio mimo świetnej zaliczki przed rewanżem z RFS nie było mowy o lekceważeniu przeciwnika, choć pierwsza połowa rewanżu była słabsza, ale wyszedł najmocniejszy skład, gdzie wielu kibiców zakładało że szansę dostanie młodzież.
Czyli w tej kwestii Kjetil Knutsen oraz Adrian Siemieniec są zgodni – trzeba grać najmocniejszym składem niezależnie od rywala i zaliczki. Chciałbym teraz skupić się na postaci trenera. Knutsen bardzo długo pracuje już w Glimt. Można powiedzieć, że wręcz się zakorzenił w strukturach. Jak wygląda preferowany styl gry? Po suchych statystykach można wywnioskować, że od samego początku formacja jest niezmienna (4-3-3), a zespół gra niezwykle ofensywnie, podobnie jak Jagiellonia Siemieńca.
Założenia się nie zmieniają. Występują pewne modyfikacje, ale to wszystko zależne jest od reakcji na bieżące odejścia oraz przyjścia. W tym momencie istnieje problem z napastnikiem, to trener szuka korekt, aby te braki wypełnić. Przykładowo kilka tygodni temu doszło do sytuacji, gdzie wyszło 6 nominalnych środkowych pomocników, którzy jednak wpasowali się w docelowe założenia taktyczne. Stałym elementem gry Norwegów jest bardzo wysoko ustawiona linia obrony oraz ofensywnie grający boczni obrońcy. Już przed meczem z Lechem będąc pytanym o słabe punkty Bodo zwracałem uwagę, że najprościej zaskoczyć ich długimi podaniami za plecy obrońców.
Czy można jakoś oddzielić nastawienie na mecze ligowe od tych z wyżej notowanymi ekipami w Europie? Czy widać jakieś różnice w nastawieniu do meczu czy jednak króluje skupienie na sobie?
Raczej chcą prowadzić grę według swojego stylu gry. Tak było z Romą. Zdarzały się pojedyncze przypadki, gdzie trener postawił na bardziej wyważone podejście do spotkania jak choćby finał Pucharu Norwegii z Molde czy też dwumecz w Playoffach Ligi Mistrzów z Dinamo Zagrzeb, ale to się nie sprawdzało. Zazwyczaj zachowawcze podejście do meczu kończyło się porażką.
Czyli w Białymstoku szykuje się starcie dwóch podobnych filozofii. Analizując poprzednie lata i mecze wyjazdowe Bodo można zauważyć kilka wpadek jak porażka z Farerami z Klaksviku, remis z Żalgirisem Wilno, porażka z Linfield. Z czego to wynikało?
W większości takie mecze eliminacyjne to były te drugie mecze, gdzie Norwegowie jechali już z dużą przewagą i głowy nie dojeżdżały. W przypadku meczu z Klaksvik doszedł problem z lotem, mecz chyba przesunięto na kolejny dzień. Kiedy dochodziło do fazy grupowej widoczna była zmiana, choć raz zdarzyło się w fazie pucharowej w Rzymie zagrać zachowawczo i skończyło się srogą porażką. Patrząc na zbliżający sie mecz w stolicy Podlasia, to Jagiellonia jest w gorszej sytuacji, bo to jest pierwszy mecz, bez kalkulacji. Z kolei mecze domowe to mecze w twierdzy. Dopiero Arsenal przerwał passę bez porażki.
Czy w Norwegii istnieje coś takiego jak klątwa polskich klubów? Coś podobnego do niedawna u nas funkcjonowało w przypadku porażek Polaków z Karabachem. Czy porażki z Legią i Lechem są wymieniane przy okazji najbliższego meczu?
Raczej nie. Nie ma czegoś takiego, że kibice obawiają się kolejnej wizyty w Polsce, choć należy przyznać, że faktycznie taka klątwa istnieje. Piszę dużo o Bodo, głównie w pozytywnych słowach, a jak przychodzi co do czego i trzeba zmierzyć się z Lechem i jest weryfikacja mimo że wcześniej z zasłużonymi firmami Bodo wyglądało bardzo dobrze.
Gdybyś miał tak wprost wymienić rdzeń drużyny, to kogo być wymienił? Bez kogo nie wyobrażasz sobie wyjściowego składu Bodo?
Z pewnością Patrick Berg – kierownica całego zespołu. Bez niego środek by nie istniał, a ostatnio jest w fenomenalnej formie. Gra bardziej jako cofnięty rozgrywający. Kolejnym zawodnikiem jest kapitan Ulrik Saltnes – razem z Bergiem mają 600 meczów w Bodo – są to grające legendy klubu. Na lewej stronie obrony króluje Fredrik Bjørkan. Miał nieudany pobyt w Herthcie i Feyenoordzie i szybko wrócił do Norwegii, ale tu ciągle daje jakość. W bramce mamy Rosjanina Nikitę Haikina, który również jest ważnym ogniwem od początku projektu Knutsena. Filarem obrony jest Brede Moe. Choć coraz starszy i nie jest dynamiczny, wciąż sobie dobrze radzi. To taki trzon zespołu.
Poza nimi warto zwrócić uwagę na Hakona Evjena czy Hauge. Oni dopiero w tym roku wrócili do klubu i jeszcze szukają swojej najwyższej formy, ale będą dużym zagrożeniem dla przeciwników.
Idąc w drugą stronę największym problemem Bodo jest środkowy napastnik. Po kontuzji wraca Kasper Høgh, ale cały czas szuka formy.
A jak wygląda sytuacja zdrowotna? Po wejściu na Transfermarkt mozna zobaczyć, że spore grono piłkarzy ma zaznaczoną kontuzję. Czy to powazne urazy i czy kontuzjowani odgrywają znaczące role w zespole?
Na dziś najpoważniejszym zawodnikiem z urazem jest prawy obrońca Brice Wembangomo, ale jego status jest niewiadomy, bo uraz nie jest ciężki. Jest jeszcze Nino Zugelj, też jeden z podstawowych piłkarzy, ale w tym roku jego dyspozycja nie zachwycała. Zaliczył bardzo dobry okres w maju, dostał powołanie na Euro, nie zagrał tam ani minuty, a po powrocie w pierwszym meczu doznał urazu mięśniowego po chwili od wejścia na murawę.
Jak Norwegowie podchodzą do przekładania meczów? W Polsce to ostatnio popularny temat. Jagiellonia już ogłosiła, że nie zagra meczu z Motorem, który wypadał w trakcie rywalizacji z Bodo. Z kolei w Norwegii takie mecze gra się wcześniej, bo zwróciło moją uwagę rozegrane już w okresie wiosennym spotkanie wypadające między meczami 4. rundy europejskich rozgrywek.
Na 100% nie powiem, ale na 99% nie przełożą swojego meczu ligowego w weekend rozdzielający mecze z Mistrzem Polski. Tam kluby grające „o coś”, czyli o Europę rozgrywają takie mecze z wyprzedzeniem, bliżej początku sezonu. Wielkiej dyskusji na ten temat nikt nie prowadzi. Nie ma narzekania, nie ma większego echa.
Pobawmy się w typowanie. Wiem, że na pewno kibicujesz Bodo, ale jak ostatecznie widzisz różnicę jakości między Jagą, a Bodo? Jaki wynik przewidujesz?
W Białymstoku przewiduję remis, z ewentualnym przechyleniem na stronę Bodo. Piłkarsko Norwegowie na pewno sa klasę wyżej. Pomysłowość Adriana Siemieńca sprawia, że szansę mogą się wyrównać. Z kolei mecz w Norwegii to zapewne będzie dominacja gospodarzy. W ciemno bym powiedział, że Bodo tam wygra. Nie wiem czy wysoko, ale wygra.
Remigiusza możecie znaleźć na X’ie pod nickiem @REMCOOO46, z kolei fan page @Glimt_PL.