Opinia – dlaczego transfer Wdowika do Bragi to dobra decyzja Jagiellonii?

Od przejścia Wdowika do portugalskiej Bragi minęło już kilka dni i kurz związany z tym wydarzeniem nieco opadł. W ostatnim czasie jednak na „Weszło” pojawił się wywiad z Bartkiem, w którym odniósł się on do swojego transferu, wspominając między innymi, że sam zakładał raczej odejście w okolicach sierpnia, po rozegraniu pierwszych meczów w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Z tego też względu wśród jagiellońskiej społeczności na nowo rozgorzała dyskusja – czy faktycznie musieliśmy sprzedawać Wdowika już teraz? Czy nie można było trochę poczekać, tym bardziej że nie mamy gotowego zastępstwa na lewą obronę? Czy cena była adekwatna do jego umiejętności i potencjału? Cóż, postaram się wam przedstawić swój punkt widzenia na tą całą sytuację, bo moim zdaniem – tak jak wskazuje tytuł tego felietonu – sprzedaż Bartka była słuszną decyzją. Dlaczego? Po kolei.
Czy 1.5 miliona euro za Wdowika to za mało?
Zacznijmy od kwoty transferowej, bo często spotykam się z opiniami, że Bartka puściliśmy za frytki, a mistrz kraju powinien się cenić – a przypomnijmy, że zgodnie z oficjalnym komunikatem Bragi, cena za Wdowika to 1.5 miliona euro + bonusy. Czy to faktycznie tak mało? W historii Jagi tylko czterech zawodników zostało sprzedanych za wyższą kwotę – Klimala (4 mln euro), Drągowski (2.5 mln euro), Świderski (też 2.5 mln euro) i Sandomierski (1.9 mln euro). Trzeba jednak zaznaczyć, że Klimala i Świderski to napastnicy, a za graczy ofensywnych zawsze płaci się więcej, Drągowski był bramkarskim wonderkidem, a Sandomierski odchodził jako ukształtowany zawodnik, mający za sobą parę bardzo dobrych meczów w reprezentacji Polski. Dodatkowo – co istotne – żaden z nich w momencie transferu nie był starszy niż 21 lat (Wdowik we wrześniu skończy 24 lata). Rekord transferowy Jagi za obrońcę? 700 tysięcy euro za Pazdana, który w 2015 roku (w wieku 27 lat) przeszedł do Legii. Oczywistym jest więc, że z wiekiem wartość piłkarza spada, a Bartek nie był już wcale młodym zawodnikiem – w takiej sytuacji kupiec raczej nie płaci za potencjał, ale konkretne umiejętności na tu i teraz.
Że inne polskie kluby potrafiły kasować lepsze kwoty za defensywnych piłkarzy? No potrafiły, ale znowu – w przeważającej większości byli to zawodnicy albo młodsi, albo będący etatowymi reprezentantami kraju, albo grający na równym i wysokim poziomie trochę dłużej niż jeden sezon. Dwa najbardziej zbliżone przypadki do transferu Wdowika jakie udało mi się znaleźć, to Bereszyński (kwota transferu 1.8 mln euro) i Kędziora (1.5 mln euro) – a trzeba też zaznaczyć, że obaj piłkarze odchodzili z klubów, które mają w Europie o wiele większą renomę niż my (tj. Legia i Lech), co też przecież nie jest bez znaczenia. W tym świetle nie uważam więc, że kwota transferu Bartka była jakaś wyjątkowo niska i nieakceptowalna – oczywiście nie jest wykluczone, że gdybyśmy poczekali dłużej, to trafiłaby się jakaś lepsza finansowo oferta, ale to gdybologia, bo równie dobrze takiej oferty mogłoby już nie być (o czym nieco więcej poniżej).
Czy to był odpowiedni moment na sprzedaż Bartka?
Drugim często podnoszonym argumentem jest właśnie to, że Wdowika sprzedaliśmy za szybko, praktycznie na początku okienka transferowego, przy pierwszej – lepszej okazji. No dobra, tylko znowu – to jest kompletnie niezależne od Jagiellonii, kiedy do klubu wpłynie oferta za jakiegoś piłkarza. Owszem, można było zaryzykować i powiedzieć, że w tej chwili nie jesteśmy zainteresowani, ale nie było żadnej gwarancji, że w późniejszym terminie ktoś po Bartka się zgłosi – tym bardziej, że w zimowym okienku transferowym też żadnych ofert nie było (a umówmy się, runda jesienna w jego wykonaniu była o wiele bardziej spektakularna niż wiosenna). Do tego z naszej perspektywy Wdowik może wydawać się super piłkarzem po którego będą się ustawiać kolejki, ale fakty są takie, że w skali Europy był on piłkarzem praktycznie anonimowym i naiwnością było liczenie, że potencjalni kupcy będą do nas walić drzwiami i oknami.
Trzeba też mieć na względzie, że oferta z Bragi była atrakcyjna zarówno z perspektywy klubu, jak i samego zawodnika. Pomijając bowiem opisane już kwestie finansowe, liga portugalska wydaje się bardzo fajnym kierunkiem do rozwoju i jest duża szansa, że w Bradze Wdowik będzie grał w miarę regularnie. To też nie jest bez znaczenia z punktu widzenia rozwoju klubu – Łukasz Masłowski kilkukrotnie podkreślał w wywiadach, że dla nas istotne jest budowanie pozytywnej historii transferowej – inaczej rzecz ujmując, aby piłkarze odchodzący z Jagiellonii nie przepadali na zachodzie, ale potrafili zbudować swoją pozycję i pokazywali się jak z najlepszej strony. Jeżeli więc Bartek poradzi sobie w Portugalii, przy kolejnych transferach będziemy mieli dodatkowy, mocny argument w negocjacjach, co w oczywisty sposób będzie miał wpływ na kwoty transferowe uzyskiwane przy sprzedaży (przykładowo) Marczuka czy Pululu. Że zawodnik w wywiadzie powiedział, że zakładał odejście w okolicach sierpnia? W tym samym wywiadzie wspomniał, że kierunek portugalski od razu bardzo mu się spodobał, co jest zresztą zgodne z głosami z klubu, z których wynika, że otoczenie Bartka bardzo naciskało na ten transfer. Czy w świetle tych wszystkich okoliczności naprawdę warto było stawiać weto i blokować piłkarza?
Ile tak naprawdę Wdowik znaczył dla Jagiellonii?
Po trzecie, często przewijającym się argumentem (z którym też nie do końca się zgadzam) jest to, że pozbawiamy się bardzo ważnego piłkarza jeszcze przed rozpoczęciem sezonu i w ten sposób osłabiamy się przed walką o fazę ligową europejskich pucharów. Żeby była jasność – w zeszłym sezonie siłą naszego zespołu była bardzo wyrównana podstawowa jedenastka i niewątpliwie Bartek był jej istotnym elementem – ale czy kluczowym? Moim zdaniem nie. Pomijając bowiem fantastyczne stałe fragmenty, dostajemy obrońcę, który w aspektach defensywnych jest co najwyżej poprawny, kompletnie nie ma słabszej nogi, zdarzają mu się spadki koncentracji (radzę sobie przypomnieć jak straciliśmy bramkę na 1-0 z Lechem u siebie), czy też potrafi pogubić się w ustawieniu. Do tego w mediach przewijała się narracja, że w klubie najczęściej pojawiały się zapytania właśnie o Wdowika, ale również o Pululu, Marczuka czy Nene. Szczerze? Ja nie mam żadnych wątpliwości, że z tej całej czwórki to właśnie Bartka byłoby najłatwiej zastąpić i jego sprzedaż była najbardziej optymalna z punktu widzenia klubu (co też można było między wierszami wyczytać z wypowiedzi Łukasza Masłowskiego czy Wojtka Pertkiewicza). Zresztą, nie jest wykluczone, że inni piłkarze również mogli delikatnie naciskać na transfer, a po odejściu Wdowika włodarze mają argument, że sorry – skoro już sprzedaliśmy jednego z czołowych zawodników, limit odejść został wyczerpany i do tematu wrócimy najwcześniej za pół roku (chyba że trafi się jakaś kosmiczna oferta).
Wątpliwości…
I na koniec – ja również zdaję sobie sprawę, że znajdą się argumenty przeciwko temu transferu. Pierwszy i podstawowy jest taki, że nie mamy gotowego zastępcy – testowanie w ostatnim sparingu Nguiamby na lewej obronie sugeruje, że opcje transferowe szykowane za Bartka nie do końca musiały wypalić, a przecież dwumecz z HJK (którego stawką będą, bagatela, ponad 3 mln euro) zbliża się wielkimi krokami. Zgadzam się też z opinią (pozdrawiam kolegę PiTeRo), że skoro zrobiliśmy transfer za całkiem przyjemną sumkę, to teraz menago naszych potencjalnie nowych piłkarzy dostają do ręki dodatkowy argument przy negocjowaniu wyższych kontraktów dla swoich zawodników. Z drugiej jednak strony, my jako kibice nie znamy dokładnie wszystkich szczegółów odnośnie tego transferu, a nasz pion sportowy w ostatnich latach zapracował sobie na spory kredyt zaufania – nie pozostaje więc nic innego niż wierzyć, obserwować i liczyć, że nasi włodarze wiedzą co robią i mają wszystko pod kontrolą. Ja w każdym razie wierzę.