
fot. Kamil Świrydowicz/Jagiellonia.pl
Już jutro o godzinie 18:45 rozpocznie się rywalizacja rewanżowa o awans do półfinału Ligi Konferencji. Real Betis przybywa do Białegostoku z dwubramkową zaliczką i wszystkie znaki na niebie przemawiają za gośćmi, ale jak to się mawia „nie takie rzeczy się robiło ze szwagrem”.
Czy to już ten moment? Czy to będzie koniec naszej wspaniałej europejskiej przygody, którą zaczęliśmy 8 miesięcy temu? Czy w czwartek zamkniemy ten wspaniały rozdział historii naszego klubu? Dużo na to wskazuje, ale nie można z takim nastawieniem wybierać się na Słoneczną. Mimo że Real Betis wypracował solidną zaliczkę, ma bardzo szeroką kadrę która przy kilku rotacjach wciąż pozwala na skompletowanie bardzo silnego składu, a Jagiellonia ten skład ma okrojony i zmęczony, to nigdy nie można wykluczyć comebacku w europejskich pucharach. Na co dzień emocjonujemy się meczami „tych wielkich” firm, które potrafią odwrócić losy dwumeczu w rewanżu. Sami byliśmy blisko wypuszczenia z rąk mega komfortowego prowadzenia przeciwko Cercle Brugge zatem nie stoi nic na przeszkodzie, aby spróbować. Być może uda się zdobyć bramkę na początku? Może to nie będzie dobry dzień formacji ofensywnej Hiszpanów? A może drużynie Pellegriniego przytrafi się losowy babol jak niespodziewana czerwona kartka czy kuriozalny błąd bramkarza? Jak nie kupimy losu na loterię, to nie dowiemy się czy mieliśmy szansę ją wygrać.
Z pewnością z punktu marketingowego ten mecz to samograj – największy w historii klubu. Oczywiście był tu Ajax, była celebracja tytułu z Wartą, ale tu mamy ćwierćfinał europejskich pucharów przeciwko piłkarzom, którzy nie są anonimowi. Do Białegostoku przyjadą zdobywcy wielu trofeów, mistrzowie krajów, triumfatorzy Ligi Mistrzów. Być może daleko od swojej życiowej formy, ale wciąż grający o powrót do Champions League na krajowym podwórku. Niezależnie co się zdarzy, możemy być dumni, że mamy szansę przeżyć taki spektakl w Białymstoku.
Wiara, odwaga, pasja. Znamy te hasła bardzo dobrze i bez nich się nie odbędzie żaden mecz pod batutą Adriana Siemieńca. Dodając do tego wsparcie wyprzedanego stadionu powinniśmy otrzymać Jagiellonię, która spróbuje sprawić sensację. Na Estadio Benito Villamarin próbowaliśmy grać według własnych zasad i długimi fragmentami ta gra była efektowna i godna podziwu. Utrzymywaliśmy się przy piłce, nie wybijaliśmy długich piłek. Oczywiście na koniec brakowało dogrania w pole karne, co wynikało z różnic w umiejętnościach w trakcie pojedynków 1 na 1, ale być może na własnym obiekcie te różnice się skurczą. Pokazaliśmy już że potrafimy zaskoczyć Ajax. Oczywiście wtedy graliśmy nieco naiwnie i zostaliśmy skarceni. W obecnym momencie Jagiellonia powinna być wyczulona na takie błędy, więc można traktować rewanż z Betisem jako ostateczny sprawdzian z umiejętności jakie nabyliśmy od potyczek z Ajaxem. Trener zauważył to na konferencji po pierwszym meczu pokazując różnice między spotkaniami w Amsterdamie i Sewilli. Teraz przyszła pora na porównanie gier w domu. Jeśli to ma być pożegnanie z Europą, to zróbmy to na naszych warunkach!